Stosunki polsko-rosyjskie warto pielęgnować, ale nieraz trudno nam się współpracuje - powiedział "Gazecie Wyborczej" minister Jerzy Miller. Szef MSWiA dodał, że rosyjska komisja badająca katastrofę 10 kwietnia zapowiada zakończenie swoich prac już za kilka tygodni.

Albo jest to kwestia wewnętrzna rosyjska, albo reakcja na nastroje w Polsce, bo za dużo się u nas źle mówi o postawie Rosjan w badaniu katastrofy smoleńskiej - powiedział Miller i dodał: Mamy dziury na tyle istotne, że nie możemy się poważyć na końcowe ekspertyzy. Możemy się domyślać pewnych rzeczy, ale komisja domyślać się nie może, musi wiedzieć.

Minister Miller podkreślił, że z prac polskiej komisji wynika, iż lista przyczyn katastrofy będzie długa. Dlatego informacje o lotnisku w Smoleńsku: o ludziach tam pracujących 10 kwietnia, o urządzeniach, w które lotnisko było wyposażone, i procedurach lotniczych, jakie obowiązują w Rosji, są dla nas niezbędne. Nasza komisja praktycznie skończyła prace nad dostępnymi informacjami. Teraz musimy poczekać na przesyłkę z Moskwy - wyjaśnił Miller.

Szef MSWiA zaznaczył również, że u przewodniczącej MAK interweniował Edmund Klich - szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Domagał się, by jako przedstawiciel Polski został dopuszczony do wszystkich dokumentów i czynności komisji. Jego zdaniem rosyjska komisja nie daje mu możliwości skorzystania z pełnego zakresu uprawnień gwarantowanego konwencją chicagowską jako akredytowanego przedstawiciela Polski. - dodał Miller.