Milicjanci w nieoznakowanym radiowozie codziennie od godz. 8 do 20 patrolują miejsce katastrofy prezydenckiego tupolewa - dowiedział się reporter RMF FM Krzysztof Zasada. W ten sposób miejscowe władze zareagowały na notę polskiej ambasady, by zabezpieczyć miejsce tragedii, w którym wciąż znajdowane są części samolotu i rzeczy osobiste ofiar.

W nocy - jak ustalił nasz dziennikarz - na miejsce wysyłane są tak zwane lotne patrole. Stały posterunek ustawiono koło lotniska już wczoraj rano, po pierwszym piśmie z polskiej ambasady w Moskwie. Potem była jeszcze oficjalna nota w tej sprawie do rosyjskiego MSZ-etu.

Dziś przedstawiciel polskiego konsulatu będzie rozmawiał z władzami obwodu smoleńskiego, co jeszcze można zrobić, by miejsce należycie zabezpieczyć. Nie uda się raczej wokół lotniska ustawić milicyjnego kordonu - to bowiem kilka hektarów. Małe są też szanse, by to miejsce ogrodzić - przebiega przez nie główna wylotówka ze Smoleńska, prowadząca do moskiewskiej autostrady, a wokół działają firmy i biura.

Jak usłyszał w polskiej ambasadzie reporter RMF FM, będziemy się starać chociażby o zwiększenie liczebności patroli.

Wczoraj przedstawiciel naszej placówki rozmawiał z milicjantami. Twierdzą, że na miejsce wchodzili tylko okoliczni mieszkańcy, którzy pod pamiątkowym kamieniem składali kwiaty i zapalali znicze.