Przyczyną śmierci naszych przywódców pod Smoleńskiem była eksplozja samolotu - powiedział Antoni Macierewicz na Zjeździe Klubów Gazety Polskiej w Spale (Łódzkie). Poinformował, że na ponad stu elementach samolotu Tu-154M i ciele jednej z ofiar wykryto obecność materiałów wybuchowych.

Były szef MON, a obecnie szef podkomisji smoleńskiej był jednym z gości honorowych dorocznego spotkania członków klubów "GP".

W swoim przemówieniu mówił m.in. o raporcie technicznym przedstawionym w kwietniu przez Podkomisję ds. Ponownego Zbadania Wypadku Lotniczego pod Smoleńskiem. Jak zaznaczył, jego istotą było wskazanie, dlaczego i jak zginęli przywódcy kraju.

W każdym postępowaniu związanym ze śmiercią najważniejsze jest stwierdzenie jej przyczyny i w zależności od tego cała reszta jest analizowana w sposób wychodzący od przyczyny śmierci. (...) Wskazaliśmy przyczyny śmierci i mogę raz jeszcze tu powtórzyć: przyczyną śmierci naszych przywódców, naszych bliskich, naszych liderów była eksplozja tego samolotu - zaznaczył Macierewicz.

Dodał, że dopiero teraz będzie można realizować kolejne etapy zmierzające do obiektywnej oceny tragedii z 10 kwietnia 2010 roku. Także te, które sięgają nie tylko strony rosyjskiej, ale i ludzi odpowiedzialnych po stronie polskiej, bo przecież i tacy byli. Warto to sobie uświadomić - dodał przewodniczący podkomisji smoleńskiej.

Macierewicz poinformował, że analiza i przegląd elementów samolotu oraz próbek pobranych z ciał ofiar wykazały, że na ponad 107 fragmentach maszyny oraz na jednej próbce ciała ofiary wykryto obecność materiału wybuchowego. Dodał, że jest nim najprawdopodobniej materiał zwany RDX.

Znalezienie obecności materiałów wybuchowych na ciele osoby, która leciała do Smoleńska w sposób jednoznaczny wyklucza jakiekolwiek wątpliwości, co do pochodzenia materiałów wybuchowych w tym samolocie. To nie jest wynik przypadkowego dotknięcia się żołnierza, to nie jest wynik niewybuchów z II wojny światowej. To jest ślad, dowód, klucz, który pozwala nam stwierdzić, co naprawdę się stało. Dowód tego, że doszło do eksplozji i że samolot został zniszczony na jej skutek - stwierdził były minister obrony.

Wskazał, że na raport końcowy "musimy jeszcze poczekać, ale moment przełomowy jest już za nami". Poinformował, że postępowanie podkomisji toczy się kilkoma torami - m.in. pod względem zaprezentowanego już aspektu technicznego oraz wątku związanego z wyjaśnieniem, jak doprowadzono do tej tragedii, a następnie "kłamstwa smoleńskiego".

Tyle podłości, tyle fałszu na całym świecie, nie tylko w Polsce całej aparatury propagandowej nastawionej na dezinformację w sprawie smoleńskiej nawet nie zostało uruchomione nawet w sprawie ludobójstwa katyńskiego - wyjaśnił polityk.

Jak zaznaczył, "sprawa smoleńska nie jest częścią gry politycznej, lecz częścią polskiego bytu narodowego". Dlatego - jak mówił - wzorcem prac podkomisji jest "racjonalność, pragmatyka, uczciwość i praworządność".

Macierewicz dziękował środowisku skupionemu wokół "Gazety Polskiej" za upowszechnienie raportu technicznego podkomisji smoleńskiej.

Były szef resortu obrony podkreślił, że kluby "Gazety Polskiej" odegrały kluczową rolę w zwycięstwie wyborczym Prawa i Sprawiedliwości. Dziękuję całemu temu wielkiemu potencjałowi polskiemu, który nie tylko odegrał kluczową rolę w zwycięstwie wyborczym, ale też przesądził o tym, że sprawa smoleńska nie została zaprzepaszczona - przyznał Macierewicz.

XIII Zjazd Klubów "Gazety Polskiej" w Spale trwa od piątku i zakończy się w niedzielę. Bierze w nim udział kilkaset osób z Polski i zagranicy. W piątek honorowym gościem był premier Mateusz Morawiecki, a w sobotę wicepremier Beata Szydło.

10 kwietnia 2010 roku w katastrofie samolotu Tu-154 w Smoleńsku zginęło 96 osób udających się na obchody rocznicy zbrodni katyńskiej, wśród nich prezydent Lech Kaczyński i najwyżsi dowódcy wojska.

W latach 2010-11 katastrofę smoleńską badała Komisja Badania Wypadków Lotniczych, której przewodniczył ówczesny szef MSWiA Jerzy Miller. W opublikowanym w lipcu 2011 roku raporcie komisja Millera stwierdziła, że przyczyną katastrofy było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, a w konsekwencji zderzenie samolotu z drzewami, prowadzące do stopniowego niszczenia konstrukcji maszyny. Polska komisja wskazała też na nieprawidłową pracę rosyjskich kontrolerów. Podkreślała, że ani rejestratory dźwięku, ani parametrów lotu nie potwierdzają tezy o wybuchu na pokładzie samolotu.

(az)