Krakowscy śledczy umorzyli śledztwo ws. tzw. incydentów wawelskich - dowiedział się dziennikarz RMF FM Marek Balawajder. Chodzi m.in. o sprawę utrudniania politykom PiS i członkom rządu wjazdu na Wzgórze Wawelskie 18 grudnia 2016 roku, a także obrażania i grożenia działaczom Prawa i Sprawiedliwości: krakowscy śledczy badali incydenty, do których doszło w ciągu kilku kolejnych miesięcy.

Jak wyjaśnia w rozmowie z Markiem Balawajdrem prok. Janusz Hnatko, "mówimy o zdarzeniach, które miały miejsce przede wszystkim 18 grudnia 2016 roku i kolejno: 18 marca, 18 kwietnia, 18 maja 2017 roku".

Początkowo krakowska prokuratura wszczęła śledztwo, badając wydarzenia na Wzgórzu Wawelskim "pod kątem przede wszystkim publicznego znieważenia funkcjonariuszy publicznych, (...) był tam wicemarszałek Sejmu, był poseł na Sejm, był też prezes jednej z partii".

Umorzyliśmy to postępowanie we wszystkich wątkach dotyczących zdarzeń wobec funkcjonariuszy publicznych, bo tutaj rzeczywiście nie ma znamion przestępstwa, jeżeli mówimy o tym, że te wizyty miały charakter prywatny - tak przyznały te osoby i tak wynikało z dokumentacji nadesłanej w toku tego postępowania - zaznacza prok. Hnatko.

Jeżeli mówimy o wątkach dotyczących prywatnych osób, czyli znieważenia, pomawiania konkretnych prywatnych osób - tutaj z jednej strony mieliśmy do czynienia z osobą, która zmarła kilka miesięcy po tych zdarzeniach. Jest to ustalona osoba, która wykrzykiwała konkretne obraźliwe słowa. Po przedstawieniu zarzutów, po kilku miesiącach zmarła, w związku z tym umorzenie jest wobec śmierci podejrzanego - wyjaśnia śledczy.

Natomiast w stosunku do innych osób umorzyliśmy (postępowanie) wobec niewykrycia sprawców - dodaje. Nie udało się ustalić, która konkretnie osoba wypowiadała konkretne słowa. (...) Nie byliśmy także w stanie ustalić, kto obsługiwał rzutnik, którym wyświetlano (na murach Wawelu) konkretne napisy - informuje prok. Janusz Hnatko.

Decyzja jest nieprawomocna.

Wiadomo już, że zażalenia nie będzie składał prezes PiS Jarosław Kaczyński.


(e)