Donald Tusk i Ewa Kopacz już we wrześniu 2010 roku wiedzieli, że ciała ofiar katastrofy smoleńskiej zostały pomieszane w trumnach - stwierdził w TVP Info minister obrony narodowej, Antoni Macierewicz. "Ci ludzie otrzymali na biurka taką informację i ją utajnili, ukrywali, nie wyciągali z niej żadnych konsekwencji. To pokazuje działania ówcześnie rządzących, którzy robili wszystko, żeby pozostawić w rękach rosyjskich to postępowanie i nie przeciwdziałać nawet hańbieniu ciał członków polskiej elity" - podkreślił.

Donald Tusk i Ewa Kopacz już we wrześniu 2010 roku wiedzieli, że ciała ofiar katastrofy smoleńskiej zostały pomieszane w trumnach - stwierdził w TVP Info minister obrony narodowej, Antoni Macierewicz. "Ci ludzie otrzymali na biurka taką informację i ją utajnili, ukrywali, nie wyciągali z niej żadnych konsekwencji. To pokazuje działania ówcześnie rządzących, którzy robili wszystko, żeby pozostawić w rękach rosyjskich to postępowanie i nie przeciwdziałać nawet hańbieniu ciał członków polskiej elity" - podkreślił.
Antoni Macierewicz /PAP/Tomasz Gzell /PAP

We wtorek Prokuratura Krajowa potwierdziła informacje "Faktu", że w trumnie b. dowódcy Wojsk Specjalnych gen. Włodzimierza Potasińskiego znajdowały się szczątki trzech innych osób.

W poniedziałek PK informowała - również po tekście "Faktu", że w trumnie b. dowódcy operacyjnego Sił Zbrojnych, gen. Bronisława Kwiatkowskiego znaleziono szczątki w sumie ośmiu osób. Na początku roku okazało się natomiast, że zamienione zostały ciała b. szefa PKOl Piotra Nurowskiego i b. prezydenckiego ministra Mariusza Handzlika.

Macierewicz podkreślał w TVP Info, że prawda o pomieszaniu ciał ofiar katastrofy smoleńskiej wyszła na jaw dzięki rodzinom ofiar i ich "bohaterskiemu stanowisku przez te całe siedem lat". Przez cały ten czas przeciwko nim była zmasowana propaganda, groźby, działania skierowane i przeciwko rodzinom, i przeciwko wszystkim tym organom państwa, które dążyły do odkrycia prawdy na temat przebiegu wydarzeń i traktowania ciał poległych - podkreślał.

Zdaniem szefa MON Rosjanie podczas ekshumacji i badania ciał katastrofy smoleńskiej, a potem rozmieszczania ich w trumnach, dopuścili się tak wielkich zaniedbań ze względu na przyzwolenie ówcześnie rządzących w Polsce.

Przecież tam byli na miejscu prokuratorzy (...). Jest dokument, w którym Rosjanie wydają im zgodę na uczestnictwo we wszystkich czynnościach łącznie z szukaniem zwłok i sekcjami. Ich obowiązkiem były nie tylko oględziny miejsca zdarzenia, ale także oględziny zwłok i uczestnictwo w ekshumacji. Oni tego obowiązku nie dopełnili - mówił Macierewicz. Zapewne przebieg wydarzeń byłby inny, gdyby pan Bogdan Klich, ówczesny minister obrony narodowej zrobił to, co do niego należało, czyli natychmiast po otrzymaniu informacji o tej tragedii powołał komisję badania wypadków lotniczych. On pięć dni zwlekał, umożliwiając cały ten pozorny bałagan, a w istocie manipulację, z którą mieliśmy do czynienia przez ten cały okres czasu. I wreszcie Donald Tusk i Ewa Kopacz, którzy, świadomi tego, co się dzieje, zezwalali, a nawet okłamywali organa państwowe, w tym Sejm RP, że wszystko jest w porządku - podkreślił.

W podobnym co Macierewicz tonie wypowiadał się również szef działającej przy MON podkomisji smoleńskiej, Kazmierz Nowaczyk. Już we wrześniu 2010 r. władze polskie, najwyższe władze polskie, wiedziały o zamianie ciał, która dokonana została w Moskwie - powiedział w Telewizji Republika. Dodał, że polskie władze otrzymały "informację, która mówiła o zamianie dwóch ciał (...) z możliwością, że dotyczy to większej liczby ofiar" z Moskwy, przez ambasadę. Podkreślił, że podkomisja smoleńska ma potwierdzające to dokumenty.

Zdaniem Nowaczyka, po uzyskaniu takiej informacji we wrześniu 2010 r. powinno się "natychmiast przystąpić do ekshumacji ciał wszystkich ofiar".

To, co dzisiaj odkrywają, co znajdują w grobach tych osób, które zginęły, jest po prostu niebywałym skandalem. I odpowiedzialność karna moim zdaniem jest w tym przypadku nieunikniona. Ponieważ wprowadzono w błąd organy państwa, ordynarnie i świadomie. Tu nie można mówić o żadnym przypadku. W związku z tym powinna być odpowiedzialność polityczna, to powinna być infamia - stwierdził w Telewizji Republika prezydencki minister Andrzej Dera. To powinno być zapamiętane, nie ma miejsca na kłamców w polityce, no bo to są tacy kłamcy, którzy kłamali przed narodem, przed organami państwa, którzy wprowadzali w błąd - dodał. 

Dziś można powiedzieć, że doprowadzono do celowej profanacji tych zwłok. Bo jeżeli my się dowiadujemy, że zwłoki generałów były w workach na śmieci zaciągnięte jakąś taśmą, to po prostu jest niewyobrażalne - stwierdził Dera. Już nie mówię dziś o przyczynach, ja mówię o tym, w jaki sposób władze zachowały się wobec jednej z największych tragedii, jakie w dziejach naszego narodu się wydarzyły. To jest coś, co myślę, że przejdzie do annałów politycznych XXI wieku. No i odpowiedzialność jest ewidentna - dodał.


(mn)