Nie ma możliwości, by powstał wspólny, polsko-rosyjski raport w sprawie katastrofy smoleńskiej- twierdzą eksperci. Premier Donald Tusk oświadczył dziś, że dokument przygotowany przez MAK jest niekompletny z punktu widzenia Polski. Dlatego zaproponował opracowanie wspólnej wersji raportu. A to - zdaniem specjalistów - nie ma podstaw prawnych.

To, że wspólny raport nie jest możliwy, dobitnie wyraziła już szefowa MAK-u Tatiana Anodina podczas prezentacji dokumentu w Moskwie. Twierdziła, że raport niezależnej komisji - jaką jest jej Komitet - jest ostateczny, a zostaje opublikowany z polskim i uwagami. Forma wspólnego raportu w standardach konwencji chicagowskiej nie jest przewidziana - mówiła. Na nic - według Anodiny - zdadzą się też polskie protesty. Strony nie mają prawa, czy obowiązku przyjmować, bądź nie raportu przygotowanego przez niezależną instytucję badawczą - podkreślała.

Polscy eksperci nie widzą prawnych podstaw dla planu Tuska. Ekspert prawa międzynarodowego Piotr Schramm mówi, że konwencja chicagowska skazuje nas na raport MAK-u i ewentualnie drugi - nasz dokument. Konwencja nie przewiduje możliwości, aby to nie był ich raport, lecz nasz wspólny raport. Tego na tym etapie się zrobić już nie da - tłumaczy Schramm.

Zostaje nam więc tylko międzynarodowy arbitraż. Ale nie możemy zaskarżyć treści raportu, jego braków, a jedynie to, że powstał przy złamaniu zapisów konwencji. Jeśli ja nie stosuję się do umowy, to druga strona mnie pozywa, prawda? - mówi prawnik. I takim powodem - według Schramma - może być nieprzekazanie Polsce wszystkich materiałów. Adresatem skargi mógłby być Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości lub Sąd Arbitrażowy.

Krzysztof Zasada,

Mariusz Piekarski