Samolot Tu-154 z przedstawicielami z komisji ministra Jerzego Millera wystartuje z Warszawy i przez kilka godzin pozostanie w powietrzu. Nie podejmie próby lądowania w Smoleńsku, wyląduje za to na jednym z polskich lotnisk posiadających wyposażenie podobne do tego, jakie jest na lotnisku Siewiernyj. Oznacza to, że lotnisko nie może być wyposażone w system TAWS - twierdzą Wiadomości TVP1. W 36. specpułku trwają ostatnie przygotowania do eksperymentu, który ma pomóc w ustaleniu, jak doszło do katastrofy w Smoleńsku.

Z informacji telewizji wynika też, że komisja sprawdzi, czy piloci podczas feralnego lądowania we właściwy sposób skorzystali z przycisku automatycznego odejścia na drugi krąg.

Pozwoli to ustalić, czy w ostatniej fazie lotu pilot zareagował na to, że samolot zaczął gwałtownie opadać - wyjaśnia kpt. Robert Zawada, były pilot wojskowy. Po drugie dowiemy się, czy jeśli pilot zareagował, to miał jeszcze szansę bezpiecznie wyprowadzić maszynę w górę - dodaje.

Nie wiadomo jeszcze, kiedy odbędzie się eksperymentalny lot. Informatorzy "Wiadomości" TVP1 nie wykluczają, że stanie się to jeszcze przed rocznicą katastrofy 10 kwietnia.