Wojskowi śledczy twierdzą, że opinia profesora Chrisa Cieszewskiego, zdaniem którego smoleńska brzoza została złamana kilka dni przed katastrofą, jeszcze o niczym nie przesądza. "Prowadzimy własne ekspertyzy" - zapewniają prokuratorzy.


Wojskowi prokuratorzy dysponują dwoma analizami zmian, jakie zaszły w obszarze katastrofy. Są oparte na zdjęciach z 5 i 12 kwietnia. Jedną przygotowała wyspecjalizowana firma z Krakowa, a drugą Służba Kontrwywiadu Wojskowego.

Ostateczną opinię ws. brzozy śledczy oprą na analizie dwóch, ponad półtorametrowych fragmentów tego drzewa. Prokuratorzy przywieźli je do Polski w ubiegłym roku. Centralne Laboratorium Kryminalistyczne policji ma ustalić, skąd pochodzą kawałki metalu wbite w pień i sprecyzować, kiedy dokładnie drzewo zostało złamane.

Naukowcy uczestniczący w dwudniowej konferencji smoleńskiej już w poniedziałek stwierdzili, że samolot nie uderzył w słynną brzozę i rozbił się z innych przyczyn. Profesor Chris Cieszewski z Uniwersytetu w Georgii opierając się o analizę zdjęć satelitarnych doszedł do wniosku, że drzewo było złamane już przed piątym kwietnia. Z kolei metalurg Andrzej Ziółkowski wywnioskował ze zdjęć ułamanego skrzydła samolotu, że zostało ono odstrzelone.

II konferencja smoleńska rozpoczęła się wczoraj w Warszawie. Uczestniczą w niej naukowcy współpracujący z zespołem parlamentarnym ds. katastrofy smoleńskiej, ale także inni naukowcy. W obradach bierze udział także część rodzin smoleńskich, m.in. Andrzej Melak czy Małgorzata Wassermann.