To mogła być prowokacja rosyjskich służb specjalnych - tak były koordynator specsłużb Marek Biernacki z PO komentuje informację, że 10 maja 2010 roku do polskiej ambasady w Moskwie zgłosił się świadek, który miał dowody na zamach w Smoleńsku. Człowiek ten został przez polski wywiad przekazany rosyjskiej FSB. O tym zdarzeniu informował podczas środowego audytu 8 lat rządu PO-PSL obecny koordynator Mariusz Kamiński.

To mogła być prowokacja rosyjskich służb specjalnych - tak były koordynator specsłużb Marek Biernacki z PO komentuje informację, że 10 maja 2010 roku do polskiej ambasady w Moskwie zgłosił się świadek, który miał dowody na zamach w Smoleńsku. Człowiek ten został przez polski wywiad przekazany rosyjskiej FSB. O tym zdarzeniu informował podczas środowego audytu 8 lat rządu PO-PSL obecny koordynator Mariusz Kamiński.
Wrak prezydenckiego tupolewa /Przemysław Marzec /Archiwum RMF FM

Marek Biernacki mówiąc o prowokacji rosyjskich służb specjalnych zaznacza, że to jego hipoteza, ale jedna - jak twierdzi - z najbardziej prawdopodobnych.

Według niego rosyjskim służbom mogło chodzić o wywołanie fermentu w polskiej ambasadzie i w Polsce w bardzo trudnym okresie po smoleńskiej katastrofie. Tym bardziej, że ten świadek miał mieć informacje o rzekomym zamachu.

Polskie służby mogły pozyskać (informację - red.), że to prowokator. Od tego służby są, żeby takie informacje pozyskać ze swoich źródeł albo od swoich partnerów - powiedział Biernacki reporterowi RMF FM.

Z kolei Marek Opioła z PiS nie chciał komentować hipotezy o prowokacji. Powiedział jedynie, że skandalem było takie potraktowanie człowieka, który mógł mieć ważne dla śledztwa informacje.

Obaj politycy podkreślają jednak, że wciąż za mało jest wiadomo o okolicznościach tej sprawy.

W środę w Sejmie Mariusz Kamiński mówił, że po katastrofie smoleńskiej ABW nie podjęła żadnych działań operacyjnych, których celem byłoby ustalenie jej okoliczności i przyczyn. Aktywność ograniczała się do wykonywania prostych czynności procesowych.

Podał, że po 10 miesiącach ABW przekazała prokuraturze zdjęcia satelitarne z miejsca katastrofy, otrzymane dwa dni po niej od amerykańskich służb. ABW nie przekazała też swoich informacji o remoncie samolotu kilka miesięcy przed katastrofą - wymieniał minister.

Jak mówił, Agencja Wywiadu bez weryfikacji przekazało rosyjskiej Federalnej Służbie Bezpieczeństwa dane Rosjanina, który miesiąc po katastrofie zgłosił się naszej ambasady w Moskwie i deklarował przekazanie służbom informacji o możliwości przeprowadzenia zamachu w Smoleńsku. Podał, że decyzję taką podjęli ówcześni zastępcy szefa AW Marek Stępień i Piotr Juszczak.

(j.)