Pracownicy transportu publicznego strajkują w Atenach. Protestują przeciwko przedsięwzięciom oszczędnościowym, których od rządu greckiego domagają się międzynarodowi kredytodawcy w zamian za pomoc, ratującą Grecję przed bankructwem.

Protest pracowników ateńskiego transportu publicznego: metra, tramwajów i trolejbusów ma potrwać 24 godziny. Na początku tygodnia bezterminowy strajk rozpoczęli sędziowie oraz lekarze zatrudnieni w publicznej służbie zdrowia. Na jutro strajk zapowiedzieli pracownicy urzędów podatkowych.

Grecja musi zacisnąć pasa

Grecki rząd usiłuje wdrożyć nowy pakiet oszczędnościowy, czego od Aten wymagają międzynarodowi pożyczkodawcy - Unia Europejska i Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Najważniejsze greckie związki zawodowe GSEE i ADEDY nie zgadzają się jednak na nowe cięcia i wzywają do 24-godzinnego strajku generalnego 26 września. Strajk ten ma być pierwszą akcją protestacyjną na wielką skalę w Grecji za kadencji obecnej koalicji rządzącej.

W ramach cięć zaproponowano radykalne zmiany w prawie pracy, w systemie emerytalnym oraz redukcję zatrudnienia w sektorze publicznym o ok. 15 tys. osób. Postuluje się także podniesienie wieku emerytalnego z 65 do 67 lat, wprowadzenie sześciodniowego tygodnia pracy, skrócenie o połowę okresów wypowiedzeń oraz obniżenie o 50 proc. odprawy dla zwalnianych pracowników.

Od przyjęcia nowego programu oszczędnościowego zależy, czy Grecja otrzyma wynoszącą 31 mld euro kolejną transzę drugiego pakietu ratunkowego. Bez tych środków Grecja utraciłaby zdolność spłacania długów i mogłaby zostać zmuszona do wyjścia ze strefy euro.