"Jeśli myślimy o zakupie w najbliższych latach mieszkania, musimy zacząć odkładać pieniądze, żeby mieć wkład własny. Wcześniej bankowcy często udzielali kredytu na 100 procent wartości nieruchomości. Komisja Nadzoru Finansowego uznała, że to jest niebezpieczne dla całego systemu bankowego" ​- mówi w rozmowie z reporterem RMF FM analityk bankowy Paweł Majtkowski. "To spory cios dla bardzo wielu osób, bo dotychczas te kredyty bez wkładu własnego stanowiły więcej niż połowę wszystkich udzielanych kredytów" - dodaje.

Krzysztof Berenda: Rozmawiamy, bo rynek kredytowy czeka rewolucja. Komisja Nadzoru Finansowego ogłosiła dzisiaj nowe zasady udzielania kredytów hipotecznych. Czy dla nas będzie lepiej, czy gorzej?

Paweł Majtkowski: Myślę, że dla większości klientów będzie troszeczkę łatwiej o kredyt, pod jednym warunkiem - że będziemy mieli wkład własny, bo tą są ważne zmiany. Musimy mieć swoje pieniądze, nie będzie kredytów na zakup całej nieruchomości.

To po kolei. Od nowego roku w banku nie dostaniemy już kredytu na mieszkanie, jeżeli nie mamy wkładu własnego. Najpierw od przyszłego roku musimy mieć, co najmniej 5 procent, a od 2017 aż 20 procent. Dlaczego tak ostro?

Wcześniej bankowcy często udzielali kredytu na 100 procent wartości nieruchomości...

...albo więcej...

...i Komisja Nadzoru Finansowego uznała, że to jest niebezpieczne dla całego systemu bankowego. O tych zmianach już się mówiło od dłuższego czasu. One będą stopniowo wprowadzane. Niestety to jest spory cios dla bardzo wielu osób, bo dotychczas te kredyty bez wkładu własnego stanowiły więcej niż połowę wszystkich udzielanych kredytów.

Czyli trzeba odkładać, żeby móc w ogóle wziąć kredyt?

Jeśli myślimy o mieszkaniu w najbliższych latach, musimy zacząć odkładać pieniądze, żeby mieć ten wkład własny.

Kolejna zmiana jest taka, że banki nie będą już mogły oferować nam kredytów na 40, 50 albo więcej lat, tylko na 25 lat. Chyba, że wykupimy jakieś drogie, dodatkowe ubezpieczenia albo jesteśmy bogaci. Panu się to podoba? To jest dobre rozwiązanie?

Komisja rekomenduje 25 lat. Ja myślę, że jednak w części banków będzie to jeszcze lat 30. To nie jest duża zmiana wobec tego, co mieliśmy dotychczas, kilka lat krócej. Myślę, że to ma dużo mniejsze znaczenie, niż te zmiany wynikające ze zmian w kwestii posiadania wkładu własnego.

Proszę powiedzieć, dlaczego na dobrą sprawę władza ogranicza nam dostęp do kredytów hipotecznych? Bo będą mniejsze?

Myślę, że wpływ tych zmian na dzisiejszą sytuację nie będzie duży. Tych kredytów i tak udziela się teraz bardzo mało. Chodzi raczej o pewne ograniczenie w sytuacji, gdyby znowu pojawił się boom kredytowy. Taki boom obserwowaliśmy kilka lat temu. Jest oczywiście takie prawdopodobieństwo, że za kilka lat taki boom pojawi się znowu i nadzór finansowy chce troszeczkę ograniczyć możliwość działania banku w czasie takiego boomu.

Tylko to dziwi, bo z tego, co wiemy, to kredyty hipoteczne są najlepiej spłacane. Dlaczego mocniej nie przykręcono śruby, jeżeli chodzi o kredyty gotówkowe, te mniejsze? Tam są problemy. Przecież ludzie spłacają kredyty hipoteczne, bo nie chcą stracić mieszkań.

Pamiętajmy, że te kredyty są spłacane przez długi czas. My mamy pewną historię tego jak te kredyty są spłacane, ale nie wiemy jak te kredyty by się zachowały, gdyby sytuacja gospodarcza na przykład się jeszcze pogorszyła.

Czyli gdyby był głębszy kryzys.

Dokładnie tak. Polacy najpierw spłacają kredyty hipoteczne, a później inne zadłużenie, tak że może być tak, że gdyby kryzys był poważniejszy, te problemy z kredytami hipotecznymi byłyby większe.

A czy to nie wpłynie źle na gospodarkę? Bo może zagrozić firmom budowlanym, one mogą dalej zwalniać pracowników, kryzys się pogłębi.

W dzisiejszej sytuacji tych kredytów naprawdę udziela się mało. Mamy zapaść. Nie wydaje mi się, żeby te zmiany mogły w jakiś istotny sposób wpłynąć na pogorszenie tej obecnej sytuacji. Te najgorsze dla klientów zapisy są odłożone w czasie. Zatem myślę, że w tym momencie nie. W czasie boomu one będą trochę ograniczały banki.