Dokładnie dwa lata temu upadł wielki, amerykański, działający przez 158 lat bank Lehman Brothers. To był oficjalny początek wielkiego kryzysu, z którym światowa gospodarka nie poradziła sobie do dzisiaj.

Główny bohater filmu "Wall Street" z 1987 r., w którego rolę wcielił się Michael Douglas, powiedział, że "chciwość jest dobra". Niestety, maklerzy na prawdziwej giełdzie w to uwierzyli. Niewyrobieni 20-, 30-latkowie z kolorowymi koszulami, szelkami i przerostem ambicji chcieli zarabiać krocie. A najwięcej zarabiało się na ryzykownych inwestycjach. Skończyło się na tym, że kredyty zaczęli dostawać wszyscy, nawet ninja.

Ninja to skrót od określenia: "no income" - brak zarobków, "no job" - brak pracy i "no assets" - brak oszczędności. Takim ludziom zaczęto udzielać kredytów na apartamenty z czterema sypialniami i basenem. Oczywiście bankowcy wiedzieli, że klienci ich nie spłacą, ale nie martwili się tym, bo zabezpieczenie, czyli domy, zyskiwały na wartości po kilkanaście procent rocznie.

Jednak w którymś momencie okazało się, że domy mają już wszyscy i nieruchomości zaczęły tanieć. Z kolei banki obudziły się z długiem wartym kilkadziesiąt miliardów dolarów, oczywiście nie do spłacenia. Tak zaczęły się bankructwa i wielki kryzys.

Skutki kryzysu odczuwamy do dziś. Jak to możliwe?

Biedni i bezrobotni Amerykanie nie potrafili spłacać swoich ogromnych kredytów, a że banki wciskały im je na potęgę, zaczęły mieć kłopoty. Takie właśnie miał Lehman Brothers - jeden z największych i najbardziej znanych amerykańskich banków.

Gdy instytucje finansowe zaczęły upadać, amerykańskim firmom nie miał kto udzielać kredytów. Firmy zaczęły więc zwalniać i również bankrutować. Za nimi przedsiębiorstwa w Europie, i w końcu w Polsce. To wtedy zaczęła się rosnąca fala bezrobocia, którą czujemy do dziś.

W kłopoty wpadło wiele krajów, bo gdy ludzie nie mają pracy, państwo musi im wypłacać zasiłki. Do tego firmy, które upadły, nie mogą przecież płacić podatków. Najpierw bankrutować zaczęła Islandia, potem Węgry, niedawno nad przepaścią stanęła także Grecja. Aby kolejne kraje nie upadły, trzeba było zacisnąć pasa i właśnie dlatego nasz rząd zafundował nam podwyżkę podatków. I tak za chciwych Amerykanów płacimy wszyscy.

Polsce udało się przezwyciężyć wielkie załamanie

Polska dopiero wychodzi z kryzysu. Nasza giełda jest teraz niemal dokładnie w tym samym miejscu, w którym była dwa lata temu. Udało się nam przezwyciężyć wielkie załamanie, choć pracę straciły setki tysięcy osób, a wiele firm zbankrutowało. Płacimy za to do dziś. Jeszcze chwilę przed wybuchem kryzysu frank szwajcarski kosztował zaledwie 1,96 zł. Kredytobiorcy do dziś zaciskają zęby, bo obecny kurs tej waluty to 3,02 zł.