Zmiana władzy jest już blisko - mówił lider opozycji i szef parlamentu Wenezueli Juan Guaido do blisko 100 tysięcy swych zwolenników, którzy wyszli w sobotę na ulice Caracas. "Przysięgamy: pozostaniemy na ulicach, aż nastanie wolność, powstanie tymczasowy rząd i będą nowe wybory" - oświadczył Guaido, wzbudzając aplauz demonstrantów.

Przywódca opozycji z radością przyjął deklarację poparcia, jakiego udzielił mu wcześniej tego dnia wysokiej rangi generał wenezuelskich sił powietrznych Francisco Yanez.

Wszyscy urzędnicy (Nicolasa Maduro), którzy uznają konstytucję, są mile widziani - zapowiedział również.

W sobotę w Caracas demonstrowali również zwolennicy socjalisty Maduro, ta manifestacja zgromadziła kilkadziesiąt tysięcy ludzi.

Uczestniczący w niej Maduro zaproponował po raz kolejny przeprowadzenie jeszcze w tym roku nowych wyborów parlamentarnych. Obecne wenezuelskie Zgromadzenie Narodowe, którego przewodniczącym jest Guaido, nazwał "burżuazyjnym".

Maduro na początku stycznia został zaprzysiężony na drugą kadencję po wygraniu w 2018 roku wyborów prezydenckich niespełniających standardów demokratycznych.

23 stycznia natomiast, na fali masowych wystąpień przeciwko Maduro, tymczasowym prezydentem ogłosił się szef parlamentu Guaido.

Przejęcie przez niego władzy uznały m.in. Stany Zjednoczone, Kanada, większość państw Ameryki Łacińskiej - z wyjątkiem m.in. Meksyku, Boliwii, Kuby i Nikaragui - Izrael i Australia. W czwartek również Parlament Europejski przegłosował rezolucję, w której uznał Guaido za tymczasowego prezydenta Wenezueli.

Po stronie Nicolasa Maduro stoją m.in. Rosja i Chiny.