​Żołnierz, który zaginął na granicy miał poważne kłopoty z prawem. Nigdy nie powinien służyć na granicy - napisał minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak. Dodał, że zażądał wyjaśnień, "kto za to odpowiada". Chodzi o sprawę młodego żołnierza, który według naszych informacji przeszedł na stronę białoruską.

Żołnierz, który wczoraj zaginął miał poważne kłopoty z prawem i złożył wypowiedzenie z wojska. Nigdy nie powinien zostać skierowany do służby na granicę. Zażądałem wyjaśnień, kto za to odpowiada - napisał na Twitterze szef MON Mariusz Błaszczak.

Według naszych nieoficjalnych informacji, polski żołnierz porzucił służbę i uciekł na Białoruś. Jak ustalili dziennikarze RMF FM, przekroczył granicę wczoraj tuż przed godziną 18, kilka kilometrów na północ od Białowieży.

Według naszych informacji, żołnierz sprawiał problemy. Jego przełożeni o tym wiedzieli, ale czekali aż sam odejdzie ze służby. Zostało mu do odsłużenia kilka dni.

Żołnierz zniknął z posterunku, zostawiając broń. Kilka godzin trwały poszukiwania.  

Białorusini twierdzą, że poprosił o azyl

Białoruski Państwowy Komitet Graniczny podał, że żołnierz to urodzony w 1996 roku Emil Czeczko. Należał do 11. Mazurskiego Pułku Artylerii 16. Pomorskiej Dywizji Zmechanizowanej. 

Sytuacja już jest wykorzystywana przez białoruski aparat propagandowy. Pogranicznicy podali, że "w związku z brakiem zgody na politykę Polski w sprawie kryzysu migracyjnego oraz praktyki nieludzkiego traktowania uchodźców, żołnierz wystąpił o azyl polityczny w Republice Białorusi". 

Z żołnierzem już przeprowadzają wywiady białoruskie media. Dziennikarka kanału Biełaruś-1 Ksienija Labiedziewa na kanale Telegram opublikowała zdjęcie z rozmowy z żołnierzem oraz jego kartę identyfikacyjną grupy krwi.