Powrót do szkół uczniów klas 1-3 to odpowiedź na wiele sygnałów mówiących o tym, że najmłodsze dzieci nie najlepiej znoszą naukę na odległość - podkreślił wiceminister edukacji i nauki Dariusz Piontkowski. Wskazał, że za ich powrotem przemawiała też stabilizacja liczby zachorowań na Covid-19.

Od poniedziałku do szkół wracają uczniowie klas I-III szkół podstawowych i szkół podstawowych specjalnych. Nauczanie zdalne dla starszych uczniów przedłużono do 31 stycznia.

W sobotę w TVP Warszawa Piontkowski zaznaczył, że rodzice, nauczyciele, a także eksperci sygnalizowali, że najmłodsze dzieci nie najlepiej znoszą kształcenie na odległość, "mają problemy techniczne, są bariery i szkody psychiczne, społeczne". Stąd czekaliśmy na moment, kiedy dojdzie do obniżenia liczby zakażeń przez dłuższy czas. Przygotowaliśmy wytyczne, w jaki sposób organizować zajęcia w szkole, które wzorowały się na tych, które obowiązywały jesienią i wiosną - mówił wiceminister.

Wskazał, że powrót najmłodszych uczniów do szkół poprzedziło przeprowadzenie wśród nauczycieli testów na obecność koronawirusa. Jednocześnie poinformował, że testowanie zakończyło się w piątek. Ponad 50 proc. nauczycieli zadeklarowało chęć udziału w testach, niespełna 2 proc. miała w sobie wirusa. Byli to nauczyciele, którzy nie mieli objawów, więc zgodnie z zaleceniami, udali się na izolację. Dzięki akcji testowania mamy zwiększoną pewność, że większość nauczycieli, która wraca do szkoły, nie jest chora - powiedział.

Pytany, dlaczego testy nie objęły nauczycieli przedszkolnych, Piontkowski odparł, że nie ma takiej potrzeby i nie są testowani wszyscy Polacy. Dodał, że tylko 1 proc. przedszkoli zawiesza zajęcia z powodu wystąpienia koronawirusa.

Mówiąc o szczepieniach przeciwko COVID-19 Piontkowski zaznaczył, że nie wiadomo, jak dużo będzie szczepionek po zapowiedzi Pfizera o zmniejszeniu w styczniu dostaw do krajów europejskich i zwiększeniu liczby dawek w drugim kwartale tego roku. Jego zdaniem szczepienie nauczycieli może nastąpić "w kwietniu, maju, być może trochę wcześniej, gdyby faktycznie liczba szczepionek była większa".