Kilka godzin trwały przepychanki, kto powinien stwierdzić zgon 93-letniej mieszkanki Szczecina. Kobieta zmarła będąc w izolacji, po tym jak u jej bliskich stwierdzono koronawirusa. "Zostaliśmy ze zmarłą babcią w pokoju obok" - mówi naszej reporterce Anecie Łuczkowskiej również zakażona Covid-19 wnuczka kobiety, pracująca zresztą w jednym ze szczecińskich szpitali.

Rodzina zmarłej nie kryje rozżalenia. 93-latka umarła w czwartek około godz. 20. Jej wnuczka zaczęła szukać zakładu pogrzebowego w internecie. Większość oferuje przyjazd lekarza, który wystawi akt zgonu. Niestety w każdym kolejnym przypadku sytuacja wyglądała podobnie.

Powiedziałam, że babcia jest prawdopodobnie zarażona, bo my z mężem jesteśmy na kwarantannie, a ja mam dodatni wynik testu. Pan po jakimś czasie oddzwonił, że żaden z lekarzy się nie zgadza i nie przyjedzie do nas - relacjonuje kobieta. Dzwoniła wszędzie. Sanepid, policja, a nawet Centrum Zarządzania Kryzysowego odsyłały do zakładów pogrzebowych lub do lekarza rodzinnego.

"Wystawię babcię do okna"

W końcu po ponad 5 godzinach stwierdzić zgon przyjechał lekarz z nocnej przychodni, który - jak relacjonuje rodzina - też miał już dość "spychologii i braku jasnych procedur". Mimo wystawionego aktu zgonu, żaden z zakładów pogrzebowych nadal nie zgadzał się przyjechać po ciało.

Jeden zakład tłumaczył się brakiem kombinezonów, pozostałe nie podawały przyczyn. Nie, bo nie - opowiada wnuczka zmarłej. Już w tej desperacji pomyślałam, że zadzwonię po media, wstawię babcię w okno i tak opowiem całą historię. W makabryczny sposób, ale może taki przemawiający do wszystkich. To jest okropne - dodaje.

Dopiero po kilku godzinach udało się znaleźć zakład pogrzebowy, który obiecał wysłać karawan po ciało 93-latki.

Zgodnie z marcową ustawą o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem Covid-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych, to wojewodowie mieli powołać koronerów do stwierdzania zgonów osób zakażonych koronawirusem.

Tacy lekarze mieli być wyposażeni w środki ochrony osobistej i mieć płacone za każdy wyjazd. Ustawa pochodzi z początku marca. W Szczecinie nie ma do tej pory ani jednego koronera.