Samorządy szykują tabelki, w których nauczyciele będą wpisywać, czy w danym dniu pracowali, czy tylko pozostawali w gotowości. Codzienne wysyłanie wiadomości do rodziców może ich uchronić przed obniżeniem uposażenia - pisze "Dziennik Gazeta Prawna".

Gazeta przypomina, że od jutra nauczyciele szkół i przedszkoli mają obowiązek realizowania dalszej części podstawy programowej. Od 12 marca trwała powtórka materiału, teraz uczniowie będą musieli z nauczycielami przyswajać materiał, a także zdobywać oceny.

"Wszyscy mieli nadzieję, że wskutek wejścia w życie rozporządzenia ministra edukacji narodowej z 20 marca 2020 r. (...) rozwiane zostaną wątpliwości, jak należy w tym czasie wynagradzać osoby zatrudnione w placówkach oświatowych. Niestety, mimo bardziej korzystnego niż wcześniej stanowiska resortu edukacji, wciąż nie ma jednoznacznych regulacji, jak należy za ten okres płacić. Prawnicy alarmują, że wszystkie dotychczasowe wykładnie resortu są błędne, a spory będą musiały rozstrzygać sądy" - czytamy w dzienniku.

Jak napisano, zgodnie Kartą nauczyciela - w zakresie spraw wynikających ze stosunku pracy, nieuregulowanych przepisami ustawy, mają zastosowanie przepisy Kodeksu pracy. Zgodnie z nim pracownikowi za czas niewykonywania pracy, jeżeli był gotów do jej wykonywania, a doznał przeszkód z przyczyn dotyczących pracodawcy, przysługuje wynagrodzenie wynikające z jego osobistego zaszeregowania.

Dziennik zwraca uwagę, że według stanowiska MEN do 24 marca nauczyciel np. świetlicy, który nie wykonywał żadnych innych czynności, a tylko pozostawał w gotowości, może liczyć jedynie na wynagrodzenie zasadnicze. Z kolei ten, który np. wysyła e-maile do uczniów i rodziców (czyli pracuje), może liczyć na pozostałe dodatki typu stażowy, funkcyjny (np. za wychowawstwo i dodatek motywacyjny). Praktycznie zachowuje wszystkie świadczenia na dotychczasowych zasadach, bez dodatku za trudne warunki i godziny ponadwymiarowe.

"Bardziej będzie opłacało się pójść na urlop dla podratowania zdrowia"

"DGP" pisze, że według MEN od środy nauczyciele (głównie ci tablicowi), którzy realizują podstawę programową, będą otrzymywać nawet świadczenia z tytułu godzin ponadwymiarowych (najczęściej dotyczy to nauczycieli matematyki i języka polskiego). Różnica będzie taka, że w stosunku do poprzedniego okresu w dalszym ciągu nie otrzymają świadczenia za trudne warunki pracy.

Okazuje się, że nauczyciele, którzy pozostają w gotowości, ale nie pracują, bo nie są np. tablicowymi, mogą liczyć tylko na wynagrodzenie zasadnicze, od środy niektórzy z nich zyskają prawo do dodatku funkcyjnego. Takim osobom bardziej będzie się opłacało pójście na urlop dla poratowania zdrowia, bo zgodnie z przepisami do pensji zasadniczej zaliczany jest też dodatek stażowy. Nawet pójście na zwolnienie lekarskie również będzie bardziej opłacalne, bo wtedy osoba ucząca może liczyć na 80 proc. średniego uposażenia z ostatnich 12 miesięcy - mówi Sławomir Wittkowicz, przewodniczący branży nauki, oświaty i kultury w FZZ.

Te wykładnie MEN pokazują, do jakich absurdów prawnych dochodzimy. Jak to wszystko się skończy, nauczyciele będą szturmować sądy pracy, a mają na to aż trzy lata - zapowiada.