"Mamy stosunkowo mały przyrost zachorowań, zapadalność jest mniej więcej na średniej europejskiej. Wiele krajów ma istotnie większą zapadalność, kilkakrotnie większą. Mamy w tej chwili 14 przypadków na 100 tys. osób" - mówił w TVN 24 Główny Inspektor Sanitarny Jarosław Pinkas, odnosząc się do walki z koronawirusem w Polsce. Ocenił też, że szczepionka na COVID-19 będzie później, niż się wszystkim wydaje. "Myślę, że to będzie przyszły rok, połowa przyszłego roku" - stwierdził.

Zrobiono wszystko, co było możliwe, wylano wiadro potu, zrobiono wszystko, by nie mieć poczucia straconego czasu i zaniedbania, robiliśmy wszystko w odpowiednim czasie - przekonywał w TVN 24 Pinkas. Jesteśmy już coraz bardziej globalną wioską, wróciliśmy do podróży, są wakacje. Ale myślę, że jeżeli będziemy tak racjonalni, jak byliśmy do tej pory, przynajmniej do maja, to będziemy mieli stabilną sytuację, nauczymy się żyć z wirusem - zauważył. 

Dopytywany, czy do czasu wynalezienia szczepionki na koronawirusa będą obowiązywały obostrzenia, m.in. obowiązek noszenia maseczek w przestrzeniach zamkniętych, powiedział, że "pewnie tak". Jak dodał, "musimy analizować sytuację epidemiologiczną związaną z danym terenem". Zdaniem Pinkasa, "są takie powiaty w Polsce, gdzie nie ma w tej chwili żadnego zachorowania".

Pytany o to, czy dzieci wrócą do szkół od września, GIS zaznaczył, że "decyzje powinny być podjęte po 15 sierpnia". Według Pinkasa, "koronawirus nie daje szansy, żebyśmy przewidywali z dużym naddatkiem czasu".

Nauczyciele mogą czuć się zaniepokojeni, ponieważ z całą pewnością sytuacja w szkołach będzie dynamiczna - ocenił. Jak zapewnił, "nauczyciele będą mieli istotną pomoc rządu, jak mieli do tej pory, pomoc ministra edukacji narodowej Dariusza Piontkowskiego, premiera Mateusza Morawieckiego i samorządów, inspekcji sanitarnej, która pozwoli na rozwiązanie podstawowych problemów".