Dwaj mężczyźni ze stanu Nagaland nie weszli do sklepu w Majsurze, bo zdaniem obsługi wyglądali na Chińczyków. Menedżer sklepu obawiał się zakażenia koronawirusem. Od początku epidemii coraz więcej osób z północno-wschodniej części Indii spotyka się z rasizmem.

Jesteśmy ludźmi takimi jak ty, dlaczego nas zatrzymujesz? - mówią mężczyźni na filmie umieszonym w sieci, który pokazał indyjski kanał telewizyjny NDTV. Pokazujemy ci nasz dowód osobisty - dodają.

Pracownicy sklepu w południowoindyjskim Majsurze odmawiają, a jeden z nich próbuje odebrać telefon klienta z Nagalandu, który nagrywa zdarzenie. Żadna z osób robiących zakupy w sklepie nie reaguje.

Nagaland jest jednym z siedmiu stanów w północno-wschodniej części Indii, wciśniętych między Bhutan, Chiny, Birmę i Bangladesz. Przez wielu Indusów z powodu wyglądu jesteśmy uznawani za Chińczyków, a nie obywateli Indii  - tłumaczy Atula Walling, działaczka społeczna z Delhi, która pochodzi z Nagalandu.

Od początku epidemii koronawirusa spotykamy się z nieprzyjemnościami - mówi Akum, młoda kobieta z Nagalandu, która mieszka w północnym Delhi. Wcześniej mówili na nas "Chińczyki", a teraz coraz częściej wyzywają od "korony" - dodaje.

Tydzień wcześniej, tuż przed ogłoszeniem przez indyjski rząd 21-dniowego nakazu pozostania w domu, Rameshwori ze stanu Manipur została opluta przez mężczyznę na skuterze w północo-wschodniej części Delhi. Kiedy przejeżdżał obok mnie, plunął betelem w moją twarz i krzyknął "korona" - powiedziała indyjskiemu kanałowi CNN-News18 studentka filozofii.

Kobieta przez cztery godziny próbowała przekonać delhijską policję do przyjęcia zgłoszenia. W końcu zarejestrowano sprawę z paragrafu dotyczącego tzw. obrazy kobiecej skromności. Ale nie napluł na mnie dlatego, że jestem kobietą. Zostałam zaatakowana, ponieważ jestem kobietą z północnego wschodu, z Manipuru, o mongoloidalnych rysach twarzy - podkreśliła.

W portalu News18.com dwie kobiety z Manipuru opowiedziały o sytuacjach, gdy grupa mężczyzn nazwała je "brudnym wirusem", a kierowcy autoriksz pytali, czy są z Chin. Nikt nie chciał siedzieć w rikszy wieloosobowej z Rachungailią Gonmei. Na pewno czuję zmiany. Zawsze było trudno sobie poradzić z rasizmem, ale od wybuchu epidemii ludzie są bardziej nieczuli i ignoranccy - powiedziała News18.com Gonmei.

Akulpotwierdziła, że w Delhi rośnie agresja wobec osób z północnego wschodu. Takich przypadków jest coraz więcej. Trudno się do tego przyzwyczaić i nie wiadomo, jak uniknąć takich sytuacji - przyznaje.
Zoramthanga, stojący na czele rządu stanu Mizoram, zaapelował do premiera Indii o interwencję w sprawie sklepu w Majsurze.

Policja z Majsuru potwierdziła w mediach społecznościowych przyjęcie zgłoszenia. Aresztowano menedżera oraz jednego z pracowników sklepu, a sieć marketów wystosowała oficjalne przeprosiny.

ZOBACZ RÓWNIEŻ:  Pandemia koronawirusa. "Pacjentką zero" może być sprzedawczyni krewetek z Wuhanu