„To była najtrudniejsza rzecz w moim życiu” – twierdzi John Griffin, Brytyjczyk, który zdecydował się „wspiąć” na wysokość 8848 metrów, wysokość Mount Everest, wchodząc po schodach we własnym domu. Stwierdził jednak, że to nic w porównaniu do wysiłku jego żony – lekarki walczącej na pierwszej linii frontu z koronawirusem.

Mężczyzna zdecydował się na wyzwanie 31 marca. Postanowił pokonać 8848 metrów na schodach, by zebrać pieniądze na organizację, która wspiera banki żywności w Wielkiej Brytanii.

53-latek rozpoczynał swoją "wspinaczkę" każdego ranka. Oczywiście musiałem za każdym razem też schodzić w dół - podkreślił w rozmowie z Metro UK. Wskazał, ze czasami schodził ze schodów tyłem, bo ból w łydkach był zbyt duży.

Podkreślił, że jego wysiłek to nic w porównaniu do tego, co robi codziennie jego żona i inni medycy. Pracują bez odpoczynku, abyśmy mogli być bezpieczni - mówił.

By osiągnąć założony cel, Brytyjczyk musiał zrobić 40846 kroków. Griffin już pierwszego dnia na schodach spędził 6 godzin i 30 minut. W tym czasie - według jego wyliczeń - osiągnął 2020 metrów.

Zadanie zakończył 3 kwietnia. Podczas akcji udało mu się uzbierać 2 tys. funtów.