"W wielu krajach rozpoczęto działania strategiczne, które mają na celu wytypowanie tej części populacji, która nie będąc testowana na wirusa, jest testowana na obecność przeciwciał. Strategią austriacką czy niemiecką jest to, by testy populacyjne, wykrywające przeciwciała, umożliwiały stopniowy powrót ludzi odpornych na wirusa do pracy” - ocenia dr Aneta Afelt z Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego Uniwersytetu Warszawskiego. “Należy się temu wszystkiemu uważnie przyglądać, przygotowywać do ponownego otwarcia kraju, ale wcześniej – przed podjęciem tak odpowiedzialnych społecznie decyzji, należy przeprowadzić rzetelne badania przesiewowe, aby wiedzieć, jaki jest stan odporności populacji i nie wzbudzić epidemii na nowo” – podkreśla w rozmowie z PAP.

Ekspertka zwraca uwagę, że wyniki modelowania dotyczące prognoz związanych z rozwojem epidemii COVID-19 są obarczone w tej chwili dużą niepewnością, ponieważ po raz pierwszy stykamy się z tego rodzaju wirusem. Bardzo ważna jest również dla poprawności wyników modelowania informacja o pacjentach bezobjawowych, czyli tych z nas, którzy są nieświadomymi nosicielami wirusa, będą jego wektorem.

Jak zauważa dr Afelt, w Polsce nadal mamy do czynienia z zakażonymi, których chorobę potwierdza test molekularny. Nie przeprowadza się jeszcze na szeroką skalę testów wykrywających przeciwciała (tzw. szybkich testów serologicznych). To ostatnie badanie - zastosowane na szeroką skalę pozwalałoby na "uwalnianie" części społeczeństwa na wyjście z izolacji. Pracownicy mogliby powracać stopniowo na rynek pracy.

Według dr Afelt, że obserwowany w tej chwili przyrost  dziennych zachorowań w Polsce ma związek w dużej mierze ze zwiększaniem skali wykonywania testów. Ta liczba stwierdzony zachorowań będzie przyrastała wraz z przyrostem liczby testów - tłumaczy ekspertka.

Jej zdaniem, obserwując jak układa się sumaryczna liczba potwierdzonych przypadków w Polsce, można stwierdzić, że mamy sytuację zbliżoną do niemieckiej, choć "w stosunku do niej przesunięci jesteśmy o około 10 dni, co oznaczać może, że nie jesteśmy jeszcze przed etapem stabilizacji zachorowań".

Jeśli utrzymamy izolację, to liczba zachorowań nie zwiększy się gwałtownie, a to w polskim systemie zdrowia jest bardzo istotne, by można było efektywniej leczyć - wyjaśnia ekspertka. Byłoby idealnie, gdyby szczyt zachorowań udało nam się efektywnie spłaszczyć nawet kosztem wydłużenia izolacji - zapewnia. 


Dr Afelt twierdzi, że jeśli sprawdzą się przewidywania epidemiologiczne, to wirus pozostanie z nami jako kolejne przeziębienie, z którym będziemy mieć do czynienia sezonowo, tak jak cztery poprzednie wirusy, które są z nami od dłuższego czasu - HCoV-OC43, HCoV-229E, HCoV-HKU1 i HCoV-NL63.

Ten wirus bardzo szybko się rozprzestrzenia i zostanie pewnie wśród nas na dłużej. Ważną kwestią jest to, jak będzie on ewoluował i z jakiego rodzaju mutacjami będziemy mieli do czynienia. W epidemiologii mówi się o smart-wirusach i niezbyt mądrych wirusach. Smart-wirusy przystosowują się do swojego gospodarza i nie powodują długo znaczących szkód w jego organizmie. Miejmy nadzieję, że koronawirus będzie ewoluował właśnie w tym kierunku - podsumowuje ekspert.