Przed Pałacem Kultury i Nauki trwa protest przewoźników autokarowych. Przedsiębiorcy domagają się pomocy państwa, która pozwoli im przetrwać kryzys wywołany przez pandemię.

Właściciele firm przewozowych obawiają się całkowitego upadku swojej branży po wymuszonym przez pandemię postoju. Tłumaczą, że nie mieli żadnych przychodów latem, a pomoc rządowa dawno się skończyła.

Czesi pomogli przewoźnikom, Austriacy, Niemcy, Węgrzy. Niestety polski rząd uważa, że nie ma problemu. Za chwilę nas nie będzie, a przecież po burzy wyjdzie słońce i turyści do nas przyjadą - mówi RMF FM właściciel jednej z firm przewozowych Grzegorz Urbanik.

Przedsiębiorcy chcieliby, żeby rząd przyjął sześć metod wsparcia. Po pierwsze, na wzór niemiecki, chcą wprowadzenia dopłat do autokarów w zależności od ich klasy i poziomu emisji. Na wzór węgierski - odroczenia rat płatności leasingowych do czerwca przyszłego roku. Mowa też o dopłatach z PFR - na wzór hiszpański - w wysokości jednej czwartej obrotów i umorzenia dotychczasowych pożyczek z Funduszu. Przedsiębiorcy chcą też wypłaty postojowego i zwolnienia ze składek ZUS.


W całej Polska problemy dotyczą około 100 tysięcy osób, które przewożą turystów flotą ponad trzech tysięcy autokarów.

Przed godziną 12 przed Pałacem Kultury i Nauki jest już ponad sto takich autokarów. Organizatorzy podkreślają, że dzisiejszy protest jest wyłącznie ostrzeżeniem.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: "Na Warszawę". Dziś marsz kobiet protestujących ws. aborcji

Opracowanie: