Nie tylko respiratory. Konieczni są ludzie do ich obsługiwania i dodatkowy personel medyczny. Wielka Brytania zaangażuje do walki z koronawirusem lekarzy i pielęgniarki, którzy w ostatnich trzech latach przeszli na emeryturę.

Na apel odpowiedziało ponad 11 tys. emerytowanych lekarzy i pielęgniarek. Po przejściu koniecznego przeszkolenia powrócą o pracy.


Większość nie trafi na pierwszą linię walki z koronawirusem, ale ich wsparcie będzie istotne. Także 5,5 tys. studentów ostatniego roku medycyny i prawie 19 tys. studentek pielęgniarstwa trafi w przyspieszonym trybie do szpitali.

Brytyjski rząd kompletuje także armię ochotników, którzy wesprą logistycznie służbę zdrowia. Ich zadaniem będzie dowożenie lekarstw najbardziej potrzebującym. Będą także przewozić ludzi starszych na konieczne zabiegi, które nie zostały jeszcze odwołane. To będzie grupa 250 tys. młodych ludzi.

W wielu szpitalach zaczęto także instalować tymczasowe oddziały wojskowe, wyposażone i obsługiwane przez personel, który na co dzień zapewnia opiekę medyczną w armii. To wojna z niewidzialny wrogiem - zaznacza rząd. Ministerstwo obrony postawiło w stan gotowości 20 tys. żołnierzy, którzy wesprą służbę zdrowia przed nadejściem fali uderzeniowej koronawirusa. Powinni zająć stanowiska w przyszłym miesiącu. Jednym z ich zadań będzie zapienienie transportu butli z tlenem i ochrona szpitali.

Jak podkreślają eksperci, z uwagi na poziom zakażeń wśród medyków i wymóg kwarantanny, ludzie są równie ważni jak liczba respiratorów. Bez lekarzy i pielęgniarek będziemy bezradni.


Opracowanie: