Największy europejski przewoźnik lotniczy, linie Ryanair, planuje uruchomić 40 proc. rejsów z początkiem lipca. Ma wznowić loty z 80 lotnisk na kontynencie.

W terminalu sprawdzana będzie temperatura ciała. Pasażerów obowiązywać będzie noszenie maseczek ochronnych, a w czasie lotu z toalet będzie można korzystać tylko na indywidualne życzenie. Samoloty codziennie będą dezynfekowane.

Linie Ryanair planują przywrócenie do września 60 proc. lotów, a docelowo zamierzą je realizować w 90 proc. swej normalnej przepustowości. Plany wydają się ambitne, szczególnie w kontekście wypowiedzi brytyjskiego ministra zdrowa, Matta Hancocka, który oświadczył, że "wakacji w tym roku prawdopodobnie nie będzie". Tym bardziej, że brytyjski rząd zapowiedział wprowadzenie kwarantanny dla pasażerów przekraczających granice Wielkiej Brytanii drogą powietrzną.

Plany Ryanair uzależnione też będą od poluzowania obostrzeń w Europie. Teraz uniemożliwiają one swobodne poruszanie się między wieloma krajami.

Wiele czynników zatem może torpedować optymistyczne plany linii Ryanair. Przemysł lotniczy na Wyspach sam podjął decyzję o uziemieniu 95 proc. wszystkich samolotów, może także samodzielnie postanowić o wznowieniu lotów - ale tylko wówczas, gdy będzie to wykonalne i bezpieczne.

Na początku tego miesiąca irlandzki przewoźnik zapowiedział zwolnienie 3 tys. osób, czyli 15 proc. wszystkich swoich pracowników. Jak oświadczono, linie nie przewidywały powrotu liczby pasażerów do stanu sprzed pandemią, przynajmniej do roku 2022.

Niektórzy komentatorzy zauważają, że plan wznowienia lotów od 1 lipca związany jest z niechęcią Ryanaira do wypłacania odszkodowań pasażerom, których loty zostały odwołane z powodu pandemii. W zamian, linie mają nadzieję, że osoby te dokonają rezerwacji na późniejsze terminy.

Opracowanie: