Personel medyczny szpitala we włoskim Bergamo chce, by cały świat zobaczył, jak wyglądają realia w ich klinice w dobie pandemii koronawirusa. "To przerażające" – napisał brytyjski dziennikarz Stuart Ramsey, któremu pozwolono wejść do środka, by opisał światu katastrofalną sytuację. Przesłanie włoskich lekarzy jest jedno - ostrzec kolegów na całym świecie przed tym, co nadchodzi.

Bergamo, miasto leżące niedaleko Mediolanu w północnych Włoszech, jest jednym z najbardziej poszkodowanych przez pandemię koronawirusa.

Fabiano Di Marco, ordynator oddziału pneumologii w tamtejszym szpitalu kilka dni temu we włoskich mediach tak wspominał 1 marca, dzień, w którym epidemia dosięgła Lombardii.

Wczesnym rankiem wchodzę na pogotowie, tego nigdy nie zapomnę. Jak na wojnie. Nie znajduję innego określenia. Wszędzie pacjenci z ciężkim zapaleniem płuc, którzy charczą; na noszach, na korytarzach - mówił wtedy.

W zeszłym tygodniu świat obiegły nocne zdjęcia "konwoju grozy" - kilkunastu wojskowych ciężarówek wywożących z Bergamo kilkadziesiąt trumien.

Teraz lekarze z Bergamo publikują film, by pokazać światu, jak wyglądają realia ich pracy.

Pozwolili też dziennikarzowi brytyjskiego Sky News Stuartowi Ramsey’owi wejść do środka.

To nie chaos, ale piekło - opisuje to, co widział. Opowiada o ciężko chorych ludziach leżących w pokojach, na korytarzach, nawet w poczekalni, na każdej wolnej powierzchni. "Próbują złapać oddech, trzymają się piersi i wpatrują się w urządzenia, które pompują im tlen do płuc" - pisze w swoim artykule. 

"Personel medyczny prowadzi wojnę. Wojnę, którą na tę chwilę przegrywa" - zauważa. 

Cały szpital to jeden wielki oddział intensywnej opieki. Ramsey cytuje w swoim reportażu dr Roberto Cosentini. Mówi on, że nigdy w swoim życiu czegoś takiego nie przeżył. I prosi o przekazanie światu jego ostrzeżenia: "Przygotujcie się!"

We Włoszech z powodu koronawirusa zmarło blisko 7000 osób. Zakażonych jest 54 000. Na oddziałach intensywnej terapii przebywa prawie 3400 osób.