Skandal we Francji - związany ze stworzeniem olbrzymiej kostnicy w hali targowej w Rungis pod Paryżem. Rodziny zmarłych na Covid-19 muszą płacić m.in. 50 się euro za możliwość pomodlenia się koło trumny bliskiej osoby.

By stworzyć gigantyczną kostnicę - w związku z brakiem miejsca w zakładach pogrzebowych - prefektura policji zajęła halę targową w Rungis pod Paryżem, gdzie jeszcze niedawno hurtownicy składowali różnego rodzaju produkty. Okazało się jednak, że każda z rodzin zmarłych musi średnio zapłacić ponad pół tysiąca euro: 150 euro za transport trumny do tej hali, ponad 300 euro za umieszczenie jej tam na tydzień (za każdy dodatkowy dzień trzeba płacić 35 euro) i 55 euro za możliwość pomodlenia się koło niej.

Oburzone rodziny ofiar koronawirusa zaczęły protestować. Oskarżyły władze o cyniczne żerowanie na ludzkiej tragedii. Okazało się jednak, że pieniądze trafiały nie do kasy prefektury, tylko do kiszeni właścicieli wielkiego zakładu pogrzebowego, któremu powierzono zarządzanie tą prowizoryczną kostnicą. Przedstawiciele tej firmy wyjaśnili, że wszystkie te opłaty są niezbędne, bo trzeba było kupić wykładzinę - by trumny nie stały bezpośrednio na betonie - oraz bukiety kwiatów i zatrudnić około 30 pracowników.

Rodziny zmarłych podkreślają jednak, że najbardziej szokująca była opłata za możliwość pomodlenia się koło trumny i symbolicznego pożegnania się ze zmarłym członkiem rodziny. Najpierw za 55 euro można było zostać godzinę koło trumny, później ten czas skrócono do 20 minut, bo w kostnicy robił się za duży tłok.

Po ujawnieniu afery przez media francuskie MSW zapewniło, że wszystkie opłaty zostaną uiszczone z kas resortowych. Rodziny nie będą musiały już płacić ani za umieszczenie w tej hali targowej trumny ze zmarłą osobą, ani za możliwość pomodlenia się koło niej.

Przypomnijmy, że Francja jest jednym z krajów, w których liczba ofiar śmiertelnych epidemii koronawirusa jest największa. Przekroczyła już 12 tysięcy.


Opracowanie: