We Włoszech będą potrzebne znacznie bardziej drastyczne kroki, jeśli w ciągu 15-20 dni nie dojdzie do poprawy sytuacji pandemicznej i odwrócenia tendencji wzrostu zakażeń - ostrzegł szef oddziału chorób zakaźnych w szpitalu w Mediolanie profesor Massimo Galli.

W czwartek zanotowano we Włoszech ponad 16 tys. zakażeń, w tym w Lombardii około 4100. Sytuacja w tym regionie pozostaje najtrudniejsza.

O godz. 23 wejdzie tam w życie godzina policyjna i będzie obowiązywać do godz. 5.

W wywiadzie dla telewizji RAI profesor Galli powiedział, że nowy generalny lockdown w kraju byłby "działaniem w desperacji i dowodem porażki innych kroków" w celu zahamowania zakażeń.

Zdaniem eksperta z mediolańskiego szpitala Sacco i tamtejszego uniwersytetu należało wprowadzić restrykcje już dwa tygodnie temu. Premier Giuseppe Conte natomiast powiedział w Izbie Deputowanych, że sytuacja w kraju "staje się bardzo krytyczna". Zaznaczył zarazem, że stan obecny nie przypomina tego, co działo się na początku epidemii w marcu.

Zastrzegł, że gdy okaże się to konieczne, rząd wprowadzi dalsze ograniczenia.

Służby medyczne w Mediolanie alarmują, że ludzie zakażają się koronawirusem również w kolejkach na testy na ich obecność.

Ludzie robią test, a potem dalej wychodzą z domu, zanim otrzymają wynik. Paradoksalnie niektórzy zakażają się, stojąc w kolejce do testu
- stwierdził dyrektor Agencji Ochrony Zdrowia w stolicy Lombardii Vittorio De Micheli w wywiadzie radiowym.