W poniedziałek dzieci we Francji wracają do szkół po ośmiu tygodniach kwarantanny - ale nie we wszystkich departamentach, nie we wszystkich szkołach i nie wszystkie dzieci w danej klasie. Rodzice nie kryją frustracji, nazywając koniec kwarantanny "chaosem edukacyjnym".

"Dzieci w szkole mojego dziecka będą uczyć się rotacyjnie, tzn. przez dwa dni w tygodniu" - tłumaczy Karen Feldstein, matka dwóch chłopców z podparyskiego Boulogne-Billancourt. Środy są zwyczajowo wolne od nauki - dzieci spędzają czas na świetlicy lub na zajęciach sportowych. W pozostałe dni dzieci podzielone w podgrupy mają uczyć się zdalnie. "To fikcja, a nie edukacja"- uważa Feldstein.


Minister edukacji Jean-Michel Blanquer wskazał jednak, że edukacja zdalna nie do końca się sprawdziła podczas kwarantanny, a szkoły straciły kontakt z około 500 tys. uczniów, którzy nie uczestniczyli w zdalnych zajęciach ani nie odrabiali lekcji.

Część szkół publicznych po kwarantannie z powodów sanitarnych nie zapewnia stołówki, więc rodzice zobowiązani są do przynoszenia małym dzieciom posiłku w ciągu dnia. "Taki sposób organizowania edukacji po zakończeniu kwarantanny uniemożliwia mi powrót do pracy" - konstatuje Feldstein, nie kryjąc frustracji.

Minister Blanquer zarządził, że w klasach nie może przebywać więcej niż 10 uczniów. W szkołach publicznych klasy liczą zwykle około 30 uczniów.

Cześć szkół sugeruje, aby uczniowie nosili maseczki, inne nie wprowadziły takich zarządzeń. Uczniowie i przedszkolaki nie będą mogli w czasie przerw wspólnie się bawić, a w szkolnych toaletach będą mogły przebywać w tym samym czasie maksymalnie dwie osoby.

"Przy wejściu (do szkoły) personel ma mierzyć uczniom temperaturę, przy gorączce powyżej 37,8 st. C nauczyciel zobowiązany jest do zatrzymania ucznia w izolatce i wezwania rodziców do szkoły" - tłumaczy dyrektorka jednej z placówek, Laurence Lascar. Ławki mają być rozmieszczone w odległości 1 metra. Nauczyciele zobowiązani są do noszenia masek, wymóg nie dotyczy personelu przedszkolnego.

Minister zarządził zachowanie dystansu społecznego, ale sami nauczyciele przyznają, że w przypadku przedszkolaków i dzieci z podstawówek raczej nie będzie to możliwe.

Rok szkolny nie zostanie przedłużony

Część rodziców dziwi się, dlaczego nie został przedłużony rok szkolny, zwyczajowo kończący się w pierwszych dniach lipca zarówno w publicznych, jak i prywatnych placówkach szkolnych i przedszkolnych.

"Trwa dyskusja, aby pozbawić nas urlopów z powodu załamania gospodarczego, a nikt nie dyskutuje na temat przedłużenia roku szkolnego, mimo że dzieciaki nie zrealizują w tym roku całego programu nauczania, bo związki nauczycielskie zaraz ogłosiłyby strajk" - skarży się Olivier Tribault, ojciec trzech córek, nazywając wychodzenie z kwarantanny "chaosem edukacyjnym", który przyczyni się do pogłębienia różnic w poziomie nauczania między uczniami.


Zarówno premier Edouard Philippe, jak i minister edukacji ogłosili, że nie będą zmuszać szkół do przyjmowania uczniów, jeśli placówki nie są w stanie zapewnić odpowiednich warunków sanitarnych uczniom, lub w przypadku wielu stwierdzonych zakażeń koronawirusem w poszczególnych szkołach, jak m.in. w Marsylii.

Blanquer poinformował, że 80-85 proc. szkół rozpocznie nauczanie w przyszłym tygodniu, z czego zaledwie 15 proc., czyli 1 mln, uczniów będzie fizycznie uczestniczyć w zajęciach. Licea i gimnazja w departamentach z dużą liczbą zakażeń koronawirusem pozostaną zamknięte.

W regionie paryskim zaledwie 15 proc. szkół zostanie otwartych - informuje mer Paryża Anne Hidalgo.

326 merów wystosowało niedawno do prezydenta Emmanuela Macrona list otwarty, w którym sprzeciwiają się otwieraniu szkół przed wakacjami, czego nie chcą również związki zawodowe nauczycieli. Merowie z regionów podparyskich zapowiedzieli, że nie zamierzają otwierać szkół w przyszłym tygodniu.