Rzym, Mediolan, Bolonia, Bergamo - w tych i 20 innych miastach we Włoszech odbyły się protesty restauratorów przeciwko nowemu dekretowi rządu, który ograniczył działalność lokali gastronomicznych. Protestujący mówili, że zadano im ostatni cios. Organizatorzy wieców ogłosili, że zgromadziło się na nich w kraju ponad 10 tys. osób.

Na mocy dekretu, do 24 listopada restauracje, bary, lodziarnie i cukiernie mogą być otwarte do 18:00. Później dozwolona jest tylko sprzedaż na wynos i dostawy do domu. Jako sprzeciw wobec nowym restrykcjom, przedstawiciele gastronomi zorganizowali protesty w wielu włoskich miastach.

W Mediolanie na placu przed katedrą rozłożone zostały białe obrusy, na których ustawiono kieliszki i talerze ze sztućcami. "Jesteśmy na ziemi" - pod takim hasłem protestowali tam właściciele lokali i pracownicy. W Mediolanie straty sięgną 153 mln euro. W całych Włoszech każdy miesiąc wcześniejszego zamykania lokali przyniesie 2,1 mld euro strat, a zagrożonych będzie 300 tys. miejsc pracy - powiedział szef federacji skupiającej branżę gastronomiczną Lino Stoppani.

W Rzymie do protestujących przed Panteonem restauratorów dołączył lider opozycyjnej Ligi Matteo Salvini. W Neapolu uczestnicy wiecu rozłożyli obrusy z zastawą przed siedzibą władz regionu Kampania, a w Weronie - przed antyczną Areną. We Florencji na protest przyszli w geście solidarności burmistrz Dario Nardella i przewodniczący władz regionu Toskania Eugenio Giani.

"Chcemy pracować" - skandowali restauratorzy, kucharze i barmani na głównym placu w Bolonii. Przyłączyli się do nich pracownicy branży turystycznej. W całkowitej ciszy protestowali przedstawiciele gastronomii w Bergamo, jednym z miast na świecie najciężej dotkniętych przez pandemię koronawirusa.

We wtorek rząd Giuseppe Contego przyjął dekret o 5 mld euro pomocy dla wszystkich branż, które dotknęły restrykcje z najnowszego dekretu, czyli gastronomii, turystyki, kultury i sportu.