​"Potrzebny jest "okrągły stół" ws. kopalni Turów z udziałem przedstawicieli rządu, samorządu i załogi zakładu" - powiedział były szef Ministerstwa Spraw Zagranicznych Grzegorz Schetyna. Były lider Platformy Obywatelskiej skrytykował też działania rządu dot. Turowa. "Klasyczne państwo PiS - z tektury" - ocenił Schetyna.

Trybunał Sprawiedliwości UE postanowił, że Polska ma płacić Komisji Europejskiej 500 tys. euro dziennie za niewdrożenie środków tymczasowych i niezaprzestanie wydobycia węgla brunatnego w kopalni Turów. To pokłosie wielomiesięcznego sporu z Czechami w tej sprawie.

Były lider PO (obecnie szef dolnośląskich struktur Platformy) i były minister spraw zagraniczny Grzegorz Schetyna powiedział w poniedziałek w TVN24, że w sprawie przyszłości kopalni Turów powinien odbyć się "okrągły stół". 

Trzeba przygotować okrągły stół energetyczny na miejscu, który powinien dotyczyć przyszłości elektrowni i kopalni Turów z udziałem rządu, samorządów i przedstawicieli załogi. Trzeba rozmawiać o systemie sprawiedliwej transformacji - w jaki sposób pozyskać pieniądze europejskie, żebyśmy mogli mówić o sprawiedliwej transformacji energetycznej tej części sektora energetycznego - wskazał Schetyna.

Ocenił zarazem, że postanowienie TSUE to "nieszczęśliwa, katastrofalna decyzja" dla Polski, która - według niego - wynika "z zaniechania i dobrego samopoczucia" przedstawicieli rządu, a także z "braku poszukiwania partnerów po stronie czeskiej". To taka polityka, która jest nieskuteczna, bo próbuje pokazywać to, że zawsze mamy rację. Nie rozmawialiśmy z Czechami, kiedy ten wniosek po raz pierwszy wpłynął najpierw do Komisji Europejskiej, potem kiedy ta sprawa stanęła w TSUE. Nie rozmawialiśmy na poziomie Grupy Wyszehradzkiej, nie rozmawialiśmy na poziomie Ministerstwa Środowiska czy MSZ - powiedział Schetyna.

Przekonywał, że skargi ze strony Czechów można było uniknąć - było ku temu wiele okazji. Więcej - kiedy ta skarga została złożona, to dalej widzieliśmy prężenie muskułów i pokazywanie, że mamy rację i nie zamkniemy produkcji energii w Worku Turoszowskim - dodał b. szef Platformy.

"Państwo z tektury"

Jego zdaniem "to jest klasyczne państwo PiS". Zapowiedzi i prężenie muskułów, państwo z tektury - ocenił Schetyna.

Przestrzegał, że kara finansowa oznacza ogromne straty dla budżetu i - jak zauważył - sprawa polsko-czeskiego sporu i tak musi zostać rozwiązana. Nie wiem, jak premier Morawiecki wyobraża sobie brak inicjatywy w tej sprawie. (...) To kwestia miejsc pracy w elektrowni i w kopalni Turów i w ogóle systemu sprawiedliwej transformacji energetycznej, która powinna dotyczyć Worka Turoszowskiego, która miała miejsce na przykład wcześniej w Wałbrzychu, gdzie zaangażowane rządy przygotowały tę koncepcję. Tu rząd nie zrobił nic - stwierdził polityk.

Ocenił też, że Czesi mieli prawo upomnieć się o swoje interesy w instytucjach UE. Mówili o tym od lat. To jest kwestia ujęć wodnych w Kraju Libereckim, to jest kwestia tego wszystkiego, co musi zostać zainwestowane w Worku Turoszowskim, żeby koncesja była ważna i żeby kopalnia i elektrownia mogły normalnie funkcjonować - powiedział Schetyna.

Postanowienie TSUE

W postanowieniu wydanym przez wiceprezes Trybunału Rosario Silva de Lapuertę napisano m.in.: "Ze względu na niezaprzestanie wydobycia węgla brunatnego w kopalni Turów, Polska zostaje zobowiązana do zapłaty na rzecz Komisji Europejskiej okresowej kary pieniężnej w wysokości 500 tys. euro dziennie. Tego rodzaju środek należy uznać za konieczny do wzmocnienia skuteczności środka tymczasowego zarządzonego postanowieniem z dnia 21 maja 2021 r. i odwiedzenia tego państwa członkowskiego od opóźniania dostosowania swojego zachowania do tego postanowienia".

Rzecznik prasowy rządu Piotr Müller, odnosząc się do sprawy zapowiedział, że polski rząd nie zamknie kopalni KWB Turów. Ocenił, że wstrzymanie jej prac zagrozi stabilności polskiego systemu elektroenergetycznego, a kara finansowa, o której mówi TSUE jest nieproporcjonalna do sytuacji i nie znajduje uzasadnienia w stanie faktycznym.

Czesi apelowali o zamknięcie kopalni od lat

Czesi od kilku lat sprzeciwiali się rozbudowie kopalni w Turowie, wskazując, że może mieć ona negatywny wpływ na poziom wód podziemnych, a tym samym doprowadzić do problemów z dostawami wody pitnej do kraju libereckiego.

Sytuację zaostrzyła zeszłoroczna decyzja polskiego Ministerstwa Klimatu. W marcu 2020 roku, mimo sprzeciwu Czechów, przedłużono koncesję wydobywczą na sześć lat.

Na przełomie lutego i marca 2021 roku Czechy złożyły pozew do TSUE przeciwko Polsce w związku z rozbudową górnictwa. Minister środowiska Richard Brabec zaznaczał, że to "ekstremalne rozwiązanie", ale nieuniknione. Podkreślał, że jeśli Polska zaakceptuje żądania Czech i wstrzyma rozbudowę, to pozew zostanie wycofany.

Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej przychylił się do argumentów Czechów, że dalsze wydobycie węgla brunatnego w kopalni Turów do czasu ogłoszenia ostatecznego wyroku może mieć negatywny wpływ na poziom lustra wód podziemnych na terytorium czeskim. To może z kolei zagrozić zaopatrzeniu w wodę pitną po stronie czeskiej. Prezes zauważyła, że Polska zamierza ukończyć budowę ekranu przeciwfiltracyjnego dopiero w 2023 roku - to za późno. Dodatkowo potwierdza, że Polska zauważa problem.

TSUE tym samym nakazał Polsce natychmiastowe wstrzymanie wydobycia. Sprawa jest o tyle trudna, że węgiel z kopalni był głównym paliwem lokalnej elektrowni - wstrzymanie wydobycia będzie wiązało się także z wyłączeniem bloków. 

Premier Mateusz Morawiecki pod koniec maja rozmawiał w sprawie Turowa z premierem Czech Andrejem Babiszem. Szef polskiego rządu przekonywał, że obie strony są bliskie porozumienia i Czechy zgodziły się wycofać wniosek do TSUE. Babisz jednak zaprzeczył temu i powiedział, że jego rząd nie wycofa skargi, dopóki nie zostanie podpisana umowa z Polską. 

W czerwcu rząd Czech wniósł do Trybunału o 5 mln euro kary za każdy dzień zwłoki w wykonaniu przez Polskę postanowienia. Komisja Europejska dołączyła natomiast jako strona do pozwu Czech przeciwko Polsce.