"Mówimy Kongresowi, prezydentowi Obamie, a także światu, że ludzie na świecie nie popierają amerykańskiego ataku na Syrię. My również nie popieramy i zrobimy wszystko, co w naszej mocy, żeby to powstrzymać. Nie dla wojny w Syrii!" - mówi dla RMF FM Heather Benno, rzecznik organizacji Answer Coalition, która organizuje antywojenne protesty w USA. Od kilku dni Amerykanie manifestują przeciwko interwencji w Syrii na ulicach wielu miast, w tym przed Białym Domem.

Paweł Żuchowski: Dlaczego protestujecie?

Heather Benno: Ludzie nienawidzą cywilnych wojen. Nie cierpimy widzieć tysięcy, setek tysięcy i nawet więcej umierających ludzi. Mamy do czynienia z politycznym konfliktem w Syrii, z różnymi interesami w tle. Ale ostatecznie to Syryjczycy będą musieli podjąć decyzję co do swojej przyszłości, na temat politycznego kierunku. A to, co próbują robić Stany Zjednoczone, to załatwianie politycznych interesów na Bliskim Wschodzie - nie z powodu Syryjczyków, nie po to, żeby im pomóc, ale żeby chronić amerykańskie interesy wojskowe, interesy na Bliskim Wschodzie, a my się temu przeciwstawiamy.

Więc jeśli naprawdę chcemy pomóc ludziom w Syrii, musimy mówić naszemu rządowi: "Koniec z wojnami". Zabijanie ludzi i bombardowanie kraju doprowadzi do zamordowania i ranienia jeszcze większej ilości osób, spowoduje jeszcze więcej zniszczeń. Musimy to powstrzymać i mieć pewność, że wojna nie będzie kontynuowana. 

Prezydent Barack Obama nie musi tak naprawdę brać pod uwagę zdania Kongresu. Także Waszego.

On (prezydent - przyp. red.) ma władzę, żeby rozpocząć wojnę, żeby przeprowadzić bombardowanie, nawet jeśli odrzuci to Kongres. Ale nie ma gwarancji, że to się zdarzy. W tej chwili, wygląda na to, że Kongres jest przeciwko atakom z powodu tych wszystkich akcji i jawnej opozycji ludzi w całym kraju. Ale jeśli prezydent to zrobi, to będzie znaczyło, że opinia publiczna to nie jest to, co bierze się pod uwagę w kwestii polityki wojskowej w Stanach Zjednoczonych, a to z kolei odwróci opinię publiczną od Partii Demokratycznej i to będzie coś, z czym będzie musiał zmierzyć się prezydent.

Jakie macie plany? Jak będzie wyglądał dalszy antywojenny protest?

W tej chwili protestujemy przed Białym Domem i będziemy maszerować pod Kapitol, gdzie w poniedziałek izba rozpoczyna debatę, czy poprzeć rezolucję w sprawie wojny. Będziemy tu stać 24 godziny na dobę, na zewnątrz Kapitolu, do czasu aż będzie rezolucja w tej sprawie. Ta sprawa pokazuje, że decyzja nie jest w naszych rękach, że to nie jest demokracja i że nie możemy głosować w tej sprawie. Gdybyśmy mogli, nigdy byśmy nie zagłosowali za wojną.

(MRod)