Syryjscy aktywiści i ratownicy alarmują, że śmigłowce rządowe zrzucały na pozycje rebeliantów w Aleppo bomby beczkowe z chlorem. Dziesiątki osób odniosły obrażenia.

Agencje powołują się na relacje Syryjskiej Obrony Cywilnej, organizacji zrzeszających ratowników działających na obszarach kontrolowanych przez rebeliantów. Buntownicy walczą bowiem z siłami prezydenta Syrii Baszara al-Asada. Zdaniem rebeliantów, śmigłowce wojskowe zrzucały bomby na dzielnicę Sukari we wschodniej części miasta.

Organizacja napisała na jednym z portali społecznościowych, że w związku z bombardowaniem 80 osób ucierpiało. Ludzie dusili się, co może potwierdzać doniesienia o użyciu broni chemicznej. Chlor bowiem oddziałuje na układ oddechowy i błony śluzowe. W nalotach nikt nie zginął.

Według informacji Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka lokalne służby medyczne odnotowały 70 przypadków duszenia się mieszkańców Aleppo.

Również w sierpniu władze w Damaszku były oskarżane przez Syryjską Obronę Cywilną o przeprowadzenie w Aleppo ataku z wykorzystaniem broni chemicznej.

W niedzielę Obserwatorium podało, że po ponownym zajęciu części Aleppo przez siły syryjskiego reżimu dzielnice tego miasta kontrolowane przez rebeliantów znowu są całkowicie okrążone i odcięte od świata. Na okrążonym obszarze mieszka ok. 250 tys. osób.

Od 2012 roku Aleppo, dawna gospodarcza stolica kraju, jest praktycznie podzielone: dzielnice na wschodzie znajdują się w rękach rebeliantów walczących z reżimem Asada, a te na zachodzie są pod kontrolą sił rządowych. Całkowite okrążenie sektorów kontrolowanych przez rebeliantów oznacza, że nie można tam dostarczać żywności, lekarstw czy paliwa.

W trwającej od marca 2011 roku wojnie w Syrii zginęło ponad 290 tys. ludzi. Ponad połowa ludności kraju została zmuszona do opuszczenia domów.

(az)