Nie ma wątpliwości, że w obecnej fazie syryjskiej gry wygrał prezydent Władimir Putin - uważa ekspertka Fiona Hill. Sadzi jednak, że główną motywacją Putina, by powstrzymać interwencję USA w Syrii, są obawy o bezpieczeństwo Rosji, a nie chęć upokorzenie USA.

Nie ma wątpliwości, że teraz mamy do czynienia z dyplomatyczną wygraną Władimira Putina. Wymanewrował USA przynajmniej na tym etapie - powiedziała w piątek Fiona Hill, ekspertka waszyngtońskiego think tanku Brookings Institution i współautorka książki o Putinie: "Mr. Putin. Operative in the Kremlin".

Putin - wyjaśniła - może sobie rościć prawo do autorstwa propozycji w sprawie dyplomatycznego rozwiązania, by umieścić syryjską broń chemiczną pod międzynarodowym nadzorem, jako alternatywę dla planowanego wojskowego ataku USA na Syrię w odpowiedzi na użycie tam broni chemicznej. Choć o zabezpieczeniu syryjskiej broni chemicznej rozmawiano od dawna, to Putin zaproponował ten pomysł w odpowiednim momencie - powiedziała.

Zdystansowała się jednak od dość powszechnie wyrażanej w USA opinii, że "Putin chce oszukać albo znieważyć USA, gdyż tak wielką przyjemność sprawia mu to, że jest antyamerykański". Według niej jego motywacje opierają się na znacznie poważniejszych sprawach, a przede wszystkim realnej obawie o bezpieczeństwo Rosji.

Głównej rzeczy, jakiej Putin chciał uniknąć, to - wyjaśniła Hill - obalenie reżimu Baszara el-Asada. Bał się, że amerykańska interwencja osłabi go w konfrontacji z rebeliantami, co doprowadzi do obalenia Asada - powiedziała ekspertka. Dlatego zdecydował się na "taktyczny ruch, by kwestię syryjską z powrotem umieścić w ramach ONZ". W Radzie Bezpieczeństwa ONZ Putin potrafi natomiast świetnie wykorzystywać rosyjskie prawo weta, by blokować rozwiązania, które wysuwają inni.

Gra na czas. Być może liczy, że na koniec uda mu się doprowadzić do jakich dyplomatycznych ustaleń, które pozwolą utrzymać Asada przynajmniej do czasu, aż znajdzie się jakieś inne akceptowalne dla niego rozwiązanie, jakiś przywódca, który utrzyma Syrię w ryzach - powiedziała.

Putin, tłumaczyła ekspertka, tak bardzo chce zapobiec zmianie reżimu w Syrii, gdyż obawia się o niestabilność w bliskim sąsiedztwie Rosji. Boi się, że islamscy fanatycy, którzy obecnie walczą w Syrii, mogliby przenieść się do Czeczenii czy Dagestanu i tam walczyć wraz z lokalnymi radykałami przeciwko Rosji. "Niektórzy podejrzewają, że Putin to mówi cynicznie, ale to są prawdziwe obawy. I nie chodzi tu tylko o bezpieczeństwo podczas olimpiady w Soczi, ale znacznie szerzej" - mówiła Hill. Przypomniała, że Putin po tym jak objął urząd prezydenta w 1999 roku, był zdeterminowany, by stłumić wojnę domową w Czeczenii. "Choć mówił o zwycięstwie na Północnym Kaukazie, wszyscy wiedzą, łącznie z nim, że wojna może w każdej chwili znowu wybuchnąć" - powiedziała.

Zgłoszenie propozycji dyplomatycznej w sprawie Syrii służy też Putinowi do celów krajowych. Przedstawia się teraz jako wiodący światowy mąż stanu, obrońca międzynarodowego prawa - powiedziała Hill. To się w Rosji podoba, nawet opozycja podzielała jego apele przeciwko "jednostronnej agresji amerykańskiej", jak tu określano plany wojskowej interwencji na Syrię.

(abs)