To zdjęcie obiegło w wakacje cały świat: syryjski uchodźca z córką na ręku, stojący na ulicy Bejrutu i sprzedający długopisy, by zarobić pieniądze na jedzenie dla swoich dzieci. Opublikował je na Twitterze aktywista na rzecz praw człowieka, który przypadkowo przechodził obok Syryjczyka. Bardzo szybko internauci zaczęli przesyłać dalej fotografię, a w sieci ruszyła zbiórka pieniędzy na rzecz uchodźcy.

Kampania ruszyła pod hashtagiem #BuyPen. W jej ramach udało się zebrać ponad 190 tys. dolarów. Nie cała suma ostatecznie trafiła do uchodźcy. Mężczyzna dostał dotąd 40 proc. tych pieniędzy, ponieważ firmy obsługujące internetowe operacje bankowe nie działają w Libanie, dlatego pieniądze musiały być przesyłane przez Dubaj. Dodatkowo około 20 tys. dolarów pochłonęły koszty operacji bankowych.

33-letni Abdul Halim al-Attar przyznaje, że był zaskoczony międzynarodowym wsparciem. Początkowo nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że zrobiono mu zdjęcie. Gdy otrzymał pieniądze, postanowił je zainwestować a także pomóc swojej rodzinie i przyjaciołom. Musiałem zainwestować te pieniądze, inaczej by przepadły – tłumaczy uchodźca. Zmieniło się nie tylko życie moje i moich dzieci, ale także życie tych ludzi w Syrii, którym pomogłem – dodaje. Syryjczyk przeznaczył bowiem 25 tys. dolarów na pomoc rodzinie i krewnym, którzy pozostali w jego ojczyźnie.

Dzięki pieniądzom zebranym przez internautów mężczyzna otworzył w Bejrucie piekarnię, punkt z kebabami i restaurację. Zatrudnia w nich 16 uchodźców z Syrii. Razem z rodziną udało mu się także przeprowadzić do dwupokojowego mieszkania.

"The Independent"

(mpw)