"Karna akcja USA wobec Syrii za użycie broni chemicznej może wywołać jeszcze większy zamęt i rozlew krwi w podzielonym wojną domową kraju" - oświadczył sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun. Ostrzegł też Stany Zjednoczone i Francję, że ewentualne uderzenie byłoby zgodne z prawem tylko wtedy, gdyby miało charakter obronny na mocy Karty Narodów Zjednoczonych lub zostało zatwierdzone przez Radę Bezpieczeństwa ONZ.

Ban Ki Mun zastrzegł, że jeśli oenzetowscy inspektorzy potwierdzą użycie broni chemicznej w Syrii, Rada Bezpieczeństwa ONZ powinna przezwyciężyć różnice i podjąć działanie w tej sprawie. Jeśli zostanie to potwierdzone, jakiekolwiek użycie broni chemicznej przez kogokolwiek w jakichkolwiek okolicznościach będzie oznaczało poważne pogwałcenie prawa międzynarodowego i oburzającą zbrodnią wojenną - podkreślił. Wszyscy przestępcy muszą być postawieni przed obliczem wymiaru sprawiedliwości. Nie powinno być bezkarności - dodał.

Prezydent Francji Francois Hollande oświadczył we wtorek, że jego kraj nie podejmie samodzielnie interwencji zbrojnej w Syrii, jeśli przeciwko takiej akcji wypowie się Kongres USA. Wyjaśnił, że w takiej sytuacji Paryż zdecyduje się na dozbrojenie syryjskiej opozycji.

 W ataku chemicznym, do którego doszło 21 sierpnia pod Damaszkiem, mogło zginąć około 1300 osób. Prezydent Barack Obama zapowiedział w sobotę, że będzie zabiegał o zgodę Kongresu na interwencję militarną o ograniczonym zasięgu, która miałaby polegać na uderzeniu w cele reżimu syryjskiego. Wcześniej przeciwko takiej interwencji wypowiedziała się brytyjska Izba Gmin. 

O tym, że to reżim Asada jest odpowiedzialny za atak chemiczny, przekonane są nie tylko Stany Zjednoczone. W poniedziałek ujawniono także podobne wnioski z raportu francuskiego wywiadu.  Również sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen oświadczył, że na podstawie informacji wywiadowczych jest przekonany o winie syryjskiego reżimu.