Zakończyło się zbieranie szczątków 150 ofiar katastrofy Airbusa linii Germanwings we francuskich Alpach – poinformował pułkownik francuskiej żandarmerii Jean-Marc Menichini. Nadal trwają poszukiwania drugiej czarnej skrzynki rozbitego samolotu.

Według francuskiej żandarmerii stworzenie żwirowej drogi, dzięki której eksperci mogą łatwo i szybko dotrzeć na miejsce katastrofy znacznie przyspieszyło przeczesywanie terenu. Identyfikacja wszystkich zebranych ludzkich szczątków potrwa – jak już wcześniej zapowiedział prezydent Francois Hollande – prawdopodobnie do końca tygodnia. Trwają nadal poszukiwania drugiej czarnej skrzynki rozbitego airbusa. Eksperci nie wykluczają możliwości, że uległa ona zniszczeniu, bo już wcześniej odnaleziono jej pustą obudowę.

Prokurator: Nic nie wiem o filmie z pokładu samolotu

Prokuratura w Marsylii nie potwierdziła na razie informacji niemieckich i francuskich mediów o znalezieniu na miejscu tragedii nagranego prawdopodobnie smartfonem filmu z ostatnich sekund przed katastrofą. Żandarmeria zapowiada jednak, ze niektóre przedmioty osobiste należące do ofiar zostaną w środę zawiezione przez francuskie wojsko do zbadania przez specjalistów. Media twierdzą, że film został zapisany na "nośniku pamięci", który prawdopodobnie pochodzi ze smartfona jednego z pasażerów.

Według "Bilda" znaleziony zapis dowodzi, że pasażerowie zdawali sobie sprawę z grozy sytuacji. Na nagraniu słychać rzekomo wydawane w kilku językach okrzyki "Mój Boże". Jak twierdzi gazeta, na pokładzie panował chaos i pełny zamęt, a poszczególnych sfilmowanych postaci nie da się zidentyfikować. Na nagraniu widać ma być również kapitana samolotu, próbującego się dostać do kabiny.

"Bild" twierdzi, że "autentyczność filmu jest niepodważalna". Materiał obejrzeć mieli dziennikarze niemieckiej gazety i francuskiego tygodnika.

Pytany w tej sprawie przez agencję dpa prokurator z Marsylii Brice Robin powiedział, że nic mu nie wiadomo o takim znalezisku. Jak zaznaczył, znaleziono szereg telefonów komórkowych, które zostaną dopiero zbadane. Nie wiem, czy nadają się do zbadania - wyjaśnił, dodając, że gdy był dwie godziny wcześniej na miejscu wypadku, o żadnym takim wideo nie było mowy.

Zagraniczne gazety ujawniły również, że należąca do Lufthansy szkoła, w której uczył się Andreas Lubitz wiedziała o jego chorobie. Pilot sam poinformował o tym placówkę. Lubitz informację o tym wysłał mailem, gdy po raz drugi rozpoczynał przerwaną wcześniej naukę. Przekazał szkole pilotów, że miał "ciężki epizod z depresją, który już jednak minął". Lufthansa potwierdziła, że ma w swoim archiwum takiego maila. Później jednak koncern nie miał już informacji o problemach zdrowotnych Lubitza.

Prokuratura poinformowała, że nie znaleziono dotychczas niczego, co wskazywałoby na motywy, jakimi kierował się 27-latek, powodując katastrofę, w której zginęło 150 ludzi.

(mn)