Kryzys w Grecji uderza najmocniej w dwie grupy Polaków - giełdowych inwestorów i frankowiczów. "To chwilowe załamanie" - uspokaja ekonomista Piotr Kuczyński.

Konrad Piasecki RMF FM: Gdyby nas miały trafiać odłamki kryzysu greckiego, to kogo trafiałyby najmocniej?

Piotr Kuczyński, ekonomista: Jeżeli trafiałyby nas, a właściwie trafiają już nawet w tej chwili, to przede wszystkim inwestorów giełdowych. A drugie tych, którzy mają kredyty walutowe. Jeżeli pojawia się coś takiego, taki czarny łabędź wypływa, jak właśnie referendum w Grecji, to wtedy rynki oczywiście odchorowują to i wtedy jest do franka, ucieczka do złota, spadki indeksów. To jest normalne zachowanie, chwilowe.

A drudzy uderzeni to kredytobiorcy frankowi, rozumiem?

Też przez chwilę, bo tam tragedii nie ma, jest osłabienie, ale nie ma dramatu. Jak gdzieś czytam o tym, że frank może zyskać nawet 10 proc., czyli do 4,40 na przykład, nie wierzę w to. Absolutnie. Grecja jest za małym powodem.

A my, Polacy, czego powinniśmy bać się najbardziej, jeśli chodzi o te najgorsze scenariusze greckie?

Według mnie, sama sprawa Grecji Polski nie dotknie. Polska na szczęście nie jest w strefie euro. My nie mamy tej obawy, że będzie rozmontowana strefa euro. Na gospodarkę Europy, bankructwo Grecji nie wpłynie. Nic nam nie grozi, naprawdę.

A pojechałby pan w tym roku na wakacje do Grecji?

Spokojnie, bez żadnych problemów, tylko wziąłbym sobie parę euro na dzień w gotówce. Ja wiem, że niektóre biura podróży w Polsce rezygnują z organizacji wycieczek do Grecji. To jest totalny błąd. Trzeba tylko ludziom mówić: "weźcie sobie to, co chcielibyście wydać w gotówce". A nuż bank będzie zamknięty, a nuż bankomat będzie nieczynny. Przecież tam nie ma rewolucji, nie ma terroryzmu, ludzie są mili, piękna pogoda. Może czasami za ciepło.

(j.)