Chilijscy ratownicy sukcesywnie wydobywają na powierzchnię górników, którzy od 5 sierpnia byli uwięzieni w kopalni San Jose. Przed południem specjalną kapsułę ratunkową opuścił siódmy z 33 ewakuowanych mężczyzn. Pierwszy został wyciągnięty na powierzchnię o godzinie 5:11 polskiego czasu. Cała operacja ma potrwać ponad 30 godzin.

Jako pierwszy na powierzchnię wydostał się 31-letni Florencio Avalos. Pod ziemią mężczyzną wyróżnił się odpornością psychiczną i pomaganiem innym uwięzionym górnikom, chociaż jego koledzy określają go jako skromnego, a nawet nieśmiałego. Jego przykład ma zachęcić innych, mniej odpornych psychicznie do pójścia w jego ślady. Ewakuacja Avalosa trwała około 15 minut i przebiegła bez żadnych problemów.

Godzinę później z kopalni wyjechał kolejny górnik - Mario Sepulveda. Po wyjściu z kapsuły tryskał energią. Z chlebaka wyjął kilka kawałków skał przywiezionych z dołu. Obdarował nimi ratowników.

Kilka minut po godzinie 7 na powierzchni pojawił się 51-letni Juan Andreas Illanes Palma, a godzinę po nim z kopalni wyjechał jedyny obcokrajowiec wśród górników, 23-letni Boliwijczyk Carlos Mamani. Następnie przyszła kolej na najmłodszego w grupie, 19-letniego Jimmy'ego Sancheza.

Po tym, jak na powierzchni pojawiła się ta pierwsza grupa górników, ratownicy przez chwilę prowadzili prace przy kapsule. Później Feniks 2 ponownie zjechał pod ziemię, by następnie wywieźć z kopalni 30-letniego Osmana Arayę. Po nim na powierzchni pojawił się 46-letni Jose Ojeda.

W czasie ewakuacji górnicy mają na sobie specjalnie zaprojektowane kombinezony z aparaturą do mierzenia ciśnienia, tętna i innych parametrów, która będzie przekazywała te dane ekipie lekarskiej. Całą podróż na powierzchnię górnicy odbędą z zamkniętymi oczami, a zaraz po opuszczeniu kapsuły założą specjalne ciemne okulary, chroniące przed uszkodzeniem wzroku odzwyczajonego od światła.

Uratowani zajmą pierwsze piętro w szpitalu w Copiapo, gdzie zostaną umieszczeni w pokojach z osobnymi łazienkami. Ci, którzy cierpią na większe problemy zdrowotne, będą leczeni na drugim piętrze, gdzie będzie obowiązywał ograniczony dostęp członków rodziny.

Górnicy od 5 sierpnia spędzili 69 dni w gorącym, wilgotnym środowisku kopalni miedzi złota na głębokości 625 metrów pod ziemią. Przez pierwsze 17 dni, po zawaleniu się kopalnianego chodnika, uważano, że wszyscy zginęli. Gdy stwierdzono, że żyją, eksperci oceniali szanse ich uratowania na 2 proc.

Podkreśla się, że jest o pierwszy przypadek przeżycia przez ludzi tak długiego okresu pod ziemią, w tak ekstremalnych warunkach.