Tabuny syryjskich uchodźców to tajna broń Rosji i reżimu Baszara el-Asada przeciwko Unii Europejskiej - sugeruje m.in. dowódca sił NATO w Europie, generał Philip Breedlove. Całkowicie zgadza się z tym renomowany francuski politolog Dominique Moisi. Według tego ostatniego Władimir Putin chce, by kraje Unii zalała jak największa liczba imigrantów.

Tabuny syryjskich uchodźców to tajna broń Rosji i reżimu Baszara el-Asada przeciwko Unii Europejskiej -  sugeruje m.in. dowódca sił NATO w Europie, generał Philip Breedlove. Całkowicie zgadza się z tym renomowany francuski politolog Dominique Moisi. Według tego ostatniego Władimir Putin chce, by kraje Unii zalała jak największa liczba imigrantów.
Zdjęcie ilustracyjne /SEDAT SUNA /PAP/EPA

Według Dominique’a Moisiego Putin robi wszystko, by podzielić Unię Europejską i zniechęcić ją do wspierania umiarkowanej opozycji w Syrii.

Rosja widzi, że najlepszym sposobem na osłabienie Europy jest zalanie jej nieprzebranymi tłumami uchodźców. Dlatego też od początku rosyjskie bombardowania w Syrii miały dwa cele. Z jednej strony chodzi o wzmocnienie przychylnego Moskwie reżimu Baszara el-Asada, a z drugiej - o zmuszenie do opuszczenia Syrii jak największej liczby cywilów - mówił Dominique Moisi w rozmowie z paryskim korespondentem RMF FM Markiem Gładyszem.

Wielu obserwatorów podkreśla, że to Rosja decyduje dzisiaj o przyszłości Syrii. Według Dominique’a Moisiego Syria stała się bramą, przez którą Rosja powróciła - w roli światowej potęgi - na Bliski Wschód!

Rozwiązanie polityczne konfliktu syryjskiego stało się niemożliwe bez udziału Moskwy.

Rosja od początku wiedziała czego chce. Jednoznacznie wspierała reżim Baszara el-Asada. Zachód nie miał jednolitej strategii w Syrii i Putin wykorzystał te podziały. Rosja zgodziła się teraz na zawieszenie broni tylko dlatego, że wspieranemu przez nią reżimowi udało się odzyskać kontrolę nad na tyle dużą częścią kraju, że może on negocjować z umiarkowaną opozycją z pozycji siły - mówi znany francuski politolog.

Dominique Moisi podkreśla, że Unia Europejska nie wie, jak rozwiązać problem masowego napływu uchodźców. Podkreśla, że żaden europejski przywódca - poza Angelą Merkel - nie jest już przychylny przyjmowaniu setek tysięcy imigrantów.

Ten znany politolog zauważa, że w ciągu ponad pół roku sposób, w jaki postrzegani są w UE afrykańscy i bliskowschodni uchodźcy, radykalnie się zmienił. Zamiast współczucia jest coraz więcej strachu i niechęci.

Unia Europejska próbuje teraz wszelkimi sposobami zepchnąć problem uchodźców na barki Turcji, Jordanii i Libanu - pomagając tym krajom finansowo. W samej Unii w najtrudniejszej sytuacji znalazła się znowu Grecja. Obietnice coraz większej pomocy finansowej dla tego kraju świadczą,  że pozostali członkowie UE uważają, iż z racji swego położenia geograficznego Grecja musi przyjmować uchodźców - i najlepiej byłoby, by się nimi sama zajęła - sugeruje Dominique Moisi.

(j.)