Stanowisko Polski ws. uchodźców powinno zostać wypracowane wspólnie - powiedziała Ewa Kopacz na spotkaniu ws. kryzysu migracyjnego, w którym - mimo zaproszenia - nie uczestniczyli liderzy opozycji. Premier przekonywała również, że wezwanie Polski do solidarności ws. uchodźców to nie szantaż. "To nie jest szantaż z jakiejkolwiek strony, to jest nasza własna, trzeźwa ocena sytuacji" - mówiła.

Stanowisko Polski ws. uchodźców powinno zostać wypracowane wspólnie - powiedziała Ewa Kopacz na spotkaniu ws. kryzysu migracyjnego, w którym - mimo zaproszenia - nie uczestniczyli liderzy opozycji. Premier przekonywała również, że wezwanie Polski do solidarności ws. uchodźców to nie szantaż. "To nie jest szantaż z jakiejkolwiek strony, to jest nasza własna, trzeźwa ocena sytuacji" - mówiła.
Premier Ewa Kopacz podczas spotkania w KPRM ws. uchodźców /Radek Pietruszka /PAP

Na spotkanie w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, poświęcone stanowisku Polski ws. kryzysu migracyjnego w Europie, Kopacz zaprosiła liderów wszystkich partii reprezentowanych w Sejmie. Prezes PiS Jarosław Kaczyński i szef SLD Leszek Miller nie wzięli jednak udziału w spotkaniu.

Były takie momenty w niedawnej historii Polski, kiedy Polacy potrafili ponadpartyjnie wygłaszać swoje opinie - stwierdziła szefowa rządu we wstępnej, otwartej dla mediów części spotkania. W tym kontekście przypomniała m.in. kwestię przystąpienia Polski do UE i czas kryzysu na Ukrainie. Szkoda, że patrzę na puste krzesła. Nie ma Leszka Millera i Jarosława Kaczyńskiego. Szkoda, że nie znaleźli czasu i dobrej woli, by rozmawiać o poważnych sprawach dla Polski. Mówimy przecież o dwóch byłych premierach - podkreśliła. Nie wiem, czy dobrą odpowiedzią na ważne problemy Polski są puste krzesła, ale odpowiedzi udzielą ci, którzy 25 października będą weryfikować nasze postawy i naszą odpowiedzialność, również w polityce - stwierdziła Kopacz.

Spotkanie odbyło się wkrótce po tym, jak szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker zaapelował do państw UE o przejęcie 160 tysięcy uchodźców od Grecji, Włoch i Węgier, by złagodzić kryzys migracyjny. KE chce, by uchodźców rozdzielono na podstawie ustalonych z góry kwot, przypisanych do poszczególnych państw unijnych. Na nasz kraj miałoby przypaść ponad 11 tysięcy imigrantów. Polska, a także pozostałe kraje Grupy Wyszehradzkiej - Węgry, Czechy i Słowacja - odrzucają jednak takie wiążące kwoty.

Kopacz: Miejmy w sobie trochę przyzwoitości, (...) my też byliśmy kiedyś uchodźcami

W czasie spotkania w swojej kancelarii Ewa Kopacz przekonywała, że wezwanie Polski do solidarności ws. uchodźców to nie szantaż. To nie jest szantaż z jakiejkolwiek strony, to jest nasza własna, trzeźwa ocena sytuacji - mówiła. Jej zdaniem, "wspólne i skuteczne działanie Unii Europejskiej jest dzisiaj w naszym najlepiej pojętym interesie".

Szefowa rządu odniosła się również do słów Jean-Claude’a Junckera, który zauważył w swoim wystąpieniu, że "20 mln potomków Polaków mieszka poza Polską w wyniku emigracji politycznej i ekonomicznej". Miejmy w sobie trochę przyzwoitości, przewodniczący Jean-Claude Juncker przypomniał dzisiaj w swoim wystąpieniu nam wszystkim, Polakom, że my też byliśmy kiedyś uchodźcami - podkreśliła Kopacz.

Kopacz: Odwracanie się do naszych partnerów plecami nie jest żadną taktyką

Przypomniała, że w początkowej fazie kryzysu migracyjnego polski rząd zadeklarował przyjęcie 2 tysięcy uchodźców. W tej chwili mamy do czynienia z dużo poważniejszą sytuacją, prawdziwą katastrofą humanitarną, dlatego też rozważamy bardzo poważnie zwiększenie naszego zaangażowania - powiedziała. Dodała również, że ważną kwestią jest odróżnienie uchodźców od imigrantów ekonomicznych, a także dopełnienie wszelkich procedur związanych z ich przyjęciem, w tym przede wszystkim procedur bezpieczeństwa. Działanie Unii musi być jednym słowem kompleksowe - oświadczyła.

Komisja Europejska przedstawiła dzisiaj propozycje, w których jest wiele elementów takiego kompleksowego działania, są w niej też takie, na które trudno by było nam się zgodzić. Chcemy, żeby Polska miała kontrolę nad tym, kto i w jakiej liczbie do nas przyjedzie. Negocjacje w tej sprawie już trwają na poziomie ministrów do spraw Unii Europejskiej - zaznaczyła Kopacz.

Podkreśliła też, że "żadną taktyką nie jest otwarte odwracanie się do naszych partnerów plecami", bo - jak oceniła - "taka taktyka byłaby nie tylko nieodpowiedzialna, ale też po postu niebezpieczna".

Grozi nam w Europie bardzo poważny kryzys, który dotknie nas wszystkich - jeśli ktoś myśli inaczej, jest po prostu naiwny - oświadczyła szefowa rządu.

Jak oceniła, jednym z niebezpieczeństw, które niesie za sobą nierozwiązanie kwestii rosnącej presji imigracyjnej na Europę, jest groźba przywrócenia granic w UE. Czy tego właśnie chcemy dla Polaków i polskich przedsiębiorców - żeby znów stali w kolejkach na granicach? - pytała retorycznie premier. Grozi nam załamanie europejskiej solidarności, z której w końcu my, Polacy, korzystamy i nadal chcemy korzystać. Co z naszą wschodnią granicą? Czy jeśli zagrozi nam z tamtej strony poważne niebezpieczeństwo, to reszta Unii Europejskiej też odwróci się do nas plecami? - kontynuowała.

Według Kopacz, jeśli kwestia kryzysu imigracyjnego nie zostanie rozwiązana, będzie to miało konkretne, negatywne konsekwencje również dla Polski. Polityk, który twierdzi inaczej, jest albo ignorantem, albo jest skrajnie nieodpowiedzialny - skomentowała premier.

W spotkaniu w KPRM uczestniczyli m.in. wicepremier i szef PSL Janusz Piechciński, marszałkowie Sejmu i Senatu: Małgorzata Kidawa-Błońska i Bogdan Borusewicz, wicepremier i szef MON Tomasz Siemoniak, szef MSZ Grzegorz Schetyna, wiceszef MSZ Rafał Trzaskowski i minister spraw wewnętrznych Teresa Piotrowska.

(edbie)