W Parlamencie Europejskim używa się 24 języków urzędowych Unii Europejskiej. Eurodeputowani mogą więc wypowiadać się we własnym języku w czasie debat, a także podczas posiedzeń komisji, mogą także we własnym języku kierować zapytania, czy prowadzić korespondencję z Komisją Europejską. Aby sprostać zadaniu wielojęzyczności europarlament zatrudnia armię tłumaczy.

Na co dzień w PE pracuje 350 tłumaczy ustnych na etatach (w tym 20 Polaków). PE ma także do dyspozycji ponad tysiąc tzw. wolnych strzelców (w tym 120 Polaków). Ponieważ podczas tłumaczenia ustnego - np. debaty plenarnej - możliwych jest ponad pół tysiąca kombinacji językowych, nie zawsze łatwo jest znaleźć tłumacza, który akurat może dokonać ustnego przekładu z danego języka na inny. W związku z tym stosowany jest system języków posiłkowych.

Gdy przemawia eurodeputowany z Estonii, to estońska kabina tłumaczy np. na angielski lub na niemiecki, a ponieważ znam oba języki, to robię tłumaczenie na polski - wyjaśnia w rozmowie z dziennikarką RMF FM w Brukseli Anna Grzybowska - Polka pracująca w PE jako tłumaczka już od 10 lat. Gdyby była większa ilość ogniw pośrednich, byłoby zbyt duże ryzyko utraty przekazu, dlatego staramy się, by w najgorszym wypadku między mówcą a słuchaczem było dwoje tłumaczy, czyli dwa ogniwa pośrednie - dodaje.

Dobry tłumacz musi umieć przewidzieć słowa posła, którego wypowiedź przekłada. Często tłumaczy treść jednego zdania i jednocześnie słucha kolejnego. Tłumacz znajduje się pod nieustającą presją - nawet drobna pomyłka może wpłynąć na przebieg obrad. Kiedyś tłumacząc z polskiego na angielski pomyliłem piżmaka z borsukiem, a sprawa dotyczyła ochrony tych zwierząt - opowiada Brytyjczyk, który tłumaczy także z j. polskiego - do dziś nie jestem pewien, czy odpowiedni gatunek został objęty ochroną - dodaje.

Anna Grzybowska przyznaje natomiast, że poza techniką, tłumacze w europarlamencie muszą być na bieżąco z wydarzeniami na świecie. Trzeba z każdej dziedziny cos wiedzieć. Na przykład jeżeli są mistrzostwa świata w piłce nożnej, to niezależnie od tego czy tłumacz się piłką interesuje czy nie, to musi coś o niej wiedzieć, bo w każdej chwili jakiś poseł może powiedzieć coś o wczorajszym meczu i tłumacz nie może nie wiedzieć o co chodzi - wyjaśnia polska tłumaczka. Jednak nawet cała armia tłumaczy nie pomoże eurodeputowanemu, który nie zna dobrze przynajmniej jednego języka podstawowego: angielskiego lub francuskiego.

Bez angielskiego ani rusz...

Wiele spraw w europarlamencie załatwia się za kulisami, na przykład popijając kawę w Mickey Mouse (to kawiarnia europarlamentu, która swoja nazwę zawdzięcza kolorowym fotelikom). Wstępne dyskusje nad poprawkami odbywają się najczęściej po angielsku.

Ktoś, kto nie zna angielskiego czy francuskiego, będzie po prostu biernym eurodeputowanym, nie będzie miał żadnego wpływu na tworzenie unijnego prawa, nic nie będzie więc w stanie wywalczyć dla Polski. Dzięki tłumaczeniom będzie mógł oczywiście zabrać głos na sesji plenarnej lub w komisji, ale będzie wyłączony z bieżącej pracy, bo bardzo istotna część pracy odbywa się w kuluarach, gdzie już tłumaczy nie ma. Dosłownie każde stanowisko europarlamentu - poczynając od symbolicznej rezolucji, poprzez akty prawne - długo i żmudnie negocjuje się podczas takich nieformalnych spotkań. Europoseł, który nie zna języków nigdy nie otrzyma do przygotowania raportu czyli dokumentu, który tworzy unijne prawo. Nie będzie także nigdy proszony o przygotowanie opinii do raportów. Nie będzie po prostu w stanie negocjować. Tak więc dobra znajomość angielskiego czy francuskiego, jest niezbędna.

(abs)