"Myślę, że wszyscy przyczyniliśmy się do tego punkciku, który zdobyliśmy. Kibice cały czas nas wspierali" - powiedział po meczu Polska - Grecja Przemysław Tytoń, który w drugiej połowie obronił rzut karny. "Nie spodziewałem się, że dostanę szansę już w pierwszym spotkaniu. Trochę przez pech kolegi, ale wszyscy jesteśmy drużyną narodową. Nie uratowałem Wojtkowi tyłka, bo Wojtek nie gra sam" - dodał, odnosząc się do czerwonej kartki, jaką otrzymał Wojciech Szczęsny.

Opowiedz nam o tej sytuacji. Nagle musiałeś wejść na boisko, obronić karnego. I to jeszcze w takim meczu. Presja była przecież ogromna.

Nie spodziewałem się, że tak to wszystko się potoczy, że dostanę szansę już w pierwszym meczu. Trochę przez pech kolegi, ale wszyscy jesteśmy drużyną narodową i każdy musi być gotowy. Cieszę się, że mogłem pomóc.

Widziałeś, gdzie będzie strzelał, czy to było wyczucie?

To już moje osobiste przemyślenia. Nic nie zdradzę.

Czy Wojtek ci podziękował, że uratowałeś mu tyłek?

Nie uratowałem Wojtkowi tyłka, bo Wojtek nie gra sam. Gramy jako drużyna.

W końcu Wojtek też uratował mecz. Nie wiadomo, jak potoczyłoby się to wszystko, gdyby padła bramka?

No, tak. Różnie mogło być. Tak jak mówię, trzeba szanować ten punkt, bo różnie może być. Grecy mieli swoją szansę, my też mieliśmy. Różnie to się mogło potoczyć.

Co powiedział wam Smuda w szatni?

Powiedział, że gramy dalej. Na pewno nie jesteśmy załamani, ale trochę szkoda tego meczu, że nie udało nam się wygrać. Ale mistrzostwa się nie kończą, są kolejne spotkania. To pokazuje, że wierzymy w swoje możliwości, że nie boimy się żadnego rywala. Gramy u siebie i chcemy zwyciężać.

Jak stałeś z tyłu, to nie dziwiło cię, że nie ma żadnych zmian w drużynie?

Nie, trener podejmuje decyzje. On decyduje, w którym momencie zmienia zawodników. To jest jego decyzja.

Przemek, jak to się stało, że taka super pierwsza połowa w drugiej zamieniła się w koszmar?

Ciężko powiedzieć. Nie grałem, nie byłem wtedy na boisku.

Uspokoiliśmy za bardzo grę?

Możliwe. Tak to mogło wyglądać Trzeba zapytać chłopaków.

Miałeś wrażenie, że chłopakom zaczyna brakować sił?

Nie, może nie sił. Ta gra trochę nam się nie kleiła przez pewien okres. Staraliśmy się to zmienić.

Końca świata nie ma?

Nie ma. Oczywiście, że nie ma.

Co czułeś, kiedy trybuny skandowały "Przemek!"?

To na pewno miłe uczucie, że ktoś mnie docenił Cieszę się, bo cała moja rodzina była na tym meczu. Po raz pierwszy mama widziała mnie na żywo. Cieszę się, że zapamięta ten mecz do końca życia. Uważam, że to wszystko było zapisane i było mi to dzisiaj po prostu dane.

I będziesz bronił w meczu z Rosją?

Proszę zapytać trenera. Mieliśmy dużo sytuacji, których nie wykorzystaliśmy. Dla mnie ten mecz był bardzo dziwny. Nagle wchodzę, rzut karny. Tutaj nagle czerwona kartka - jedna, druga. Wiele się działo.

Trudniej było na ławce, czy na boisku?

Ciężko powiedzieć. Pomyślałem sobie, że to fajnie, że wychodzę na boisko. To był ten moment, w którym mogłem pomóc drużynie. Cieszę się, że mogłem dać tą radość ludziom, którzy byli na meczu, którzy oglądali nas w telewizji, że zaczęliśmy te mistrzostwa nie od porażki, a od punktu. Nie jest źle, głowa do góry i czekamy na następne spotkanie.

Zdajesz sobie sprawę, że w ciągu minuty stałeś się bohaterem narodowym?

Nie, na pewno nie. Twardo stąpam po ziemi. Wiem jak to wygląda - dziś jest tak, a jutro może być inaczej.

Długo po meczu ściskałeś się z Matuszczykiem. Coś szczególnego ci powiedział?

Tak, jest moim przyjacielem. Kiedy wchodziłem powiedział mi: "Tytek, słuchaj - to jest twoja szansa, zrób historię". Tylko tyle mi powiedział. Zawsze staramy się wspierać.

No i zrobiłeś historię.

Historyjkę. Na wszystkich przeciwników zwracaliśmy uwagę, wszystkich analizowaliśmy. Staraliśmy się stłamsić, zniwelować ich najlepsze strony. W pierwszej połowie nam się to udawało, w drugiej trochę mniej.

Uszy do góry. Jesteśmy w grze.

Oczywiście.

Zobacz zapis relacji na żywo z meczu Polska - Grecja.

AsInfo