Nadal nie milkną echa półfinałowego pojedynku Euro 2012 pomiędzy Niemcami a Włochami. "Niemcy nie mają w tym momencie takich piłkarzy jak chociażby Pirlo, który jest prawdziwym szefem na boisku. Mam wrażenie, że oni w trudnych momentach zajmują się przede wszystkim sobą. Żaden z nich nie bierze odpowiedzialności za grę" - opisuje sytuację w niemieckiej kadrze były napastnik Bundesligi, Radosław Gilewicz.

Niemcy po raz kolejny nie wygrali z Włochami na imprezie rangi mistrzowskiej.

Radosław Gilewicz: Włosi są bardzo nieprzyjemnym przeciwnikiem dla reprezentacji Niemiec, choć ta do półfinału prezentowała się bardzo dobrze. Nie wystarczyło to jednak na Włochów, którzy imponowali pod każdym względem, a szczególnie fizycznym. Mecz z Niemcami rozegrali do tego znakomicie taktycznie i popisali się dobrą skutecznością.

Nie da się jednak ukryć, że Niemcy na trzeciej imprezie z rzędu zawiedli w decydującym spotkaniu.

W stosunku do tej drużyny są duże oczekiwania. Trzeba jednak zauważyć, że to była najmłodsza drużyna na tym turnieju. Ona ma ogromny potencjał, ale brakuje jej doświadczenia w decydujących momentach. Niemcy nie mają w tym momencie takich piłkarzy jak chociażby Pirlo, który jest prawdziwym szefem na boisku. Mam wrażenie, że niemieccy piłkarze w trudnych momentach zajmują się sobą. Żaden z nich nie bierze odpowiedzialności za grę.

Powinien wziąć ją chyba Mesut Oezil typowany na lidera drużyny. W meczu z Włochami zagrał jednak poniżej oczekiwań.

Poza meczem z Grecją, w którym miał przebłyski dobrej gry, nie wypadł najlepiej. Sezon w lidze hiszpańskiej kosztował go mnóstwo sił, co było widać na tym turnieju. Nie był sobą, a przecież - jeżeli taki zawodnik jest w optymalnej dyspozycji - to może wiele dać swojemu zespołowi. Oezil co prawda bardzo się rozwinął w Realu Madryt, ale nie trafił z formą na Euro.

Winny jest też Joachim Loew, który chyba przekombinował ze zmianami w wyjściowym składzie. Wystawienia Krossa mało kto się spodziewał.

W meczu z Grecją zobaczyliśmy trzech rezerwowych w pierwszym składzie. Drużyna wygrała 4:2 i wszyscy byli zachwyceni Loewem. Trzy dni później zrobił dwie zmiany w podstawowej jedenastce. Mecz tym razem nie wyszedł i wszyscy go krytykują. Być może niepotrzebnie zaufał Podolskiemu, który słabo grał na tym turnieju. Ale myślę, że tak brutalna i bezpośrednia krytyka nie jest w porządku. Zresztą wspomniany Kross zagrał całkiem dobrze.

Do reprezentacji Niemiec powoli przylega powiedzenie, które przez długie lata krążyło nad Hiszpanami: "Gramy jak nigdy, przegrywamy jak zawsze".

Zgadza się, powtarza się je coraz częściej, ale ja cały czas będę mówił, że ta drużyna była najmłodsza na tym turnieju. Do tej reprezentacji co roku trafiają kolejne talenty, bo - jak spojrzy się na kadrę sprzed dwóch lat - to okaże się, że było w niej 11-12 podstawowych zawodników, a z piłkarzy, którzy siedzieli na ławce, praktycznie nie można było skorzystać, bo po prostu nie grali na tym poziomie, co pierwsza jedenastka. W tym roku było widać, że to jest już inna drużyna. Drużyna, która gra ładną piłkę, ale na tym najwyższym poziomie brakuje jej doświadczenia, co robi różnicę w decydujących momentach. Uważam, że za dwa lata ta drużyna doczeka spełnienia.

Na najbliższym mundialu Niemcy znowu będą faworytami?

Zdecydowanie tak. To nie jest tak jak w przypadku Holandii, gdzie jest drużyna gwiazd, które nie potrafią dogadać się na boisku. To jest kolektyw, tworzą go bardzo młodzi, perspektywiczni zawodnicy, a następni czekają w kolejce. Skłamałbym, gdybym powiedział, że reprezentację Niemiec trzeba budować od początku. Ta drużyna ma fundamenty, brakuje tylko ogrania i doświadczenia na dużych turniejach. Póki co płaci jeszcze frycowe za swoje błędy.

Spodziewa się pan jakichś zmian w kadrze lub w pierwszym składzie? Może w przypadku Podolskiego, o którym sam pan powiedział, że nie może zaliczyć tego turnieju do udanych.

Czemu nie, na jego pozycji jest akurat wielu doskonałych piłkarzy. Jest Marco Reus, jest Andre Schuerrle, jest także Mario Goetze. To są bardzo młodzi chłopcy, którzy najlepsze lata mają przed sobą, a w ciągu najbliższych dwóch sezonów poczynią ogromne postępy. Poza tym jest przecież jeszcze młodziutki Draxler, który był w szerokiej kadrze na ten turniej, ale ostatecznie nie został powołany do 23-osobowego składu. Myślę, że każdy trener chciałby mieć taki kłopot bogactwa.