Jest wstępne porozumienie podwykonawców z władzami Stadionu Narodowego. Narodowe Centrum Sportu ma wypłacić pieniądze za wykonane prace. Jest szansa, że zwróci również kaucje podwykonawcom. Firmy pracujące przy Narodowym twierdzą, że zostały oszukane na kilkadziesiąt milionów złotych.

Podczas środowych rozmów przedstawicieli firm z NCS okazało się, że podwykonawcy walczą nie tylko o uregulowanie zaległych faktur. Firmy zażądały także wypłaty kaucji wnoszonych przy podpisywaniu kontraktu. Jak twierdzą przedstawiciele firm, faktury to zaledwie 1/5 wszystkich zaległości. Główny trzon braku płatności to są kaucje. Zarówno kaucje dobrego wykonania, jak i kaucje gwarancyjne - mówi jeden z nich. W jego przypadku kaucja wyniosła ponad milion złotych. Podobnych właścicieli firm jest w sumie około 20.

NCS tłumaczył się, że przed podpisaniem protokołu końcowego oddania stadionu wypłata kaucji jest niemożliwa.

Ostatecznie jednak Narodowe Centrum Sportu przystało na żądania podwykonawców Stadionu Narodowego. Teraz NCS daje sobie dziesięć dni na negocjacje z generalnym wykonawcą areny, czyli firmą Hydrobudowa. Jeśli w tym czasie nie uda się podpisać ostatecznego odbioru stadionu, to NCS zwróci kaucje podwykonawcom, zatrzymując najwyżej 10 procent. To ważne ustalenie, bo inaczej pieniądze byłyby zamrożone, aż zakończy się spór między NCS a Hydrobudową.

Jeśli oni tak naprawdę wejdą w ostry spór i będą się procesować, nie wiadomo, ile proces będzie trwał i jak to się rozwinie. To może trwać w nieskończoność - mówi w rozmowie z reporterem RMF FM jeden z podwykonawców.

Na razie tworzony jest protokół z terminami kolejnych decyzji. Jeśli nie uzyskamy gwarancji jak najszybciej, to po Euro nikt nie będzie już chciał z nami rozmawiać - tłumaczą podwykonawcy.

Prawdopodobnie dług wobec oszukanych właścicieli zostanie pokryty z gwarancji bankowych generalnego wykonawcy.

Co z inwestycjami Hydrobudowy w innych regionach?

Stadion Narodowy wymagał dodatkowych prac, wygenerował spore koszty i doprowadził do wielkich zaległości finansowych. Co więcej, w poniedziałek, firmy PBG i Hydrobudowa podjęły uchwały o złożeniu wniosku o ogłoszenie upadłości. Problem jednak w tym, że kłopoty Hydrobudowy mogą rozlać się po kraju. Kłopoty może mieć na przykład Poznań. Tam firma - już po mistrzostwach Europy w piłce nożnej - powinna zacząć przebudowę najważniejszego dla miasta ronda Kaponiera. Buduje też Interaktywne Centrum Historii Ostrowa Tumskiego. Budynek ma być gotowy do końca roku.

Poznańscy urzędnicy skontaktowali się już jednak z Hydrobudową, by ustalić, jak rozlicza się z podwykonawcami i czy jest zagrożenie dla budowy centrum. Rozważany jest nawet scenariusz, by inna z firm przejęła rolę lidera konsorcjum.

Hydrobudowa na razie nie odpowiedziała jeszcze na pytania urzędników. Budowę centrum kontynuuje.

Od uzyskanej odpowiedzi ratusz uzależnia decyzję co dalej robić z większą inwestycją, czyli rondem Kaponiera. Start inwestycji przewidziany jest na środek lata. W tym przypadku miasto chce przypilnować rozliczeń z podwykonawcami. Brany jest też pod uwagę nowy przetarg, choć to oznaczałoby miesiące opóźnień.

Upadek dwóch wielkich spółek

W poniedziałek informowaliśmy, że Hydrobudowa i PBG odpowiedzialne m.in. za budowę Stadionu Narodowego w Warszawie, podjęły uchwały o upadłości. Spółki stały się ofiarami własnej ambicji i braku wyobraźni urzędników. Obie popełniły ten sam błąd. Wystartowały w prestiżowych przetargach oferując bardzo niskie ceny. To byłaby nawet dobra taktyka, gdyby nie kryzys. W ostatnich latach ceny materiałów budowlanych wystrzeliły. To zdemolowało finanse spółek i rozpoczęło powolny proces upadania. Firmy zaczęły mieć opóźnienia, przestały także płacić podwykonawcom. W efekcie podjęły uchwały o upadłości. Poszkodowani podwykonawcy żądają teraz gwarancji płatności od bankrutujących firm. Wczoraj pojawiła się informacja, że w przeciwnym razie zablokują Stadion Narodowy w Warszawie.