Zakupowy szał związany z Euro 2012 ogarnął chińskich fanów piłki nożnej. Zarabiają na nim przede wszystkim producenci… telewizorów i piwa. Piłkarskie święto zdezorganizowało także pracę jednej firmy.

Jak podaje najpopularniejszy internetowy portal handlowy Taobao, sprzedaż towarów kojarzących się z Euro w ostatnich dniach wzrosła w Chinach 6-krotnie. Lawinowo wzrosły zakupy telewizorów i piwa, ale również budzików, poduszek i kanap.

Specjalne oferty przygotowały dla piłkarskich fanów restauracje i puby w Pekinie i innych wielkich miastach. Kibiców kuszą wielkimi ekranami telewizyjnymi i promocyjną ceną złocistego trunku.

Chińskie ofiary Euro-szaleństwa

Ostatnio ofiarą gorączki Euro padł pan Zhou, mieszkaniec Pekinu i wielki miłośnik futbolu. Od kilku miesięcy zastanawiał się nad kupnem nowego telewizora. Kilka dni temu skusił go ostatecznie promocyjny SMS: "Wyjątkowo niska cena z okazji EURO". Wielki telewizor 3D, o jakim marzył pan Zhou, na rynku kosztował 17 000 juanów (około 8 500 złotych), a w promocji "tylko" 14 000 juanów. Pan Zhou porozmawiał więc z żoną i wspólnie zadecydowali o kupnie drogiego sprzętu. Rodzina zakupiła też oczywiście na Euro wielkie ilości piwa i przekąsek - hurtowo, żeby było taniej. Do tego kibicowskiego ekwipunku doszedł jeszcze… budzik. Wszystkie mecze odbywają się bowiem w nocy czasu chińskiego, a pan Zhou obawiał się, że będzie się spóźniał do pracy. W szczerej rozmowie przyznał też, że nie wierzy w cierpliwość żony, bo 31 meczów rozgrywanych będzie w ciągu 22 nocy. Umówił się już rezerwowo na oglądanie spotkań w pubie.

W firmie reklamowej, w której pracuje pan Zhou, zatrudnionych jest tylko kilkanaście osób. Szef jest młody, a atmosfera w pracy dość przyjazna i swobodna. Pracownicy to głównie ludzie młodzi, mocno zainteresowani sportem, więc wydarzenia, jakimi są mistrzostwa Europy i olimpiada, chcą śledzić na bieżąco. Na początku roku szef próbował ustalić plan urlopowy na wakacje i ze zdziwieniem stwierdził, że dwie trzecie pracowników chce urlop w… czerwcu. Po analizie okazało się, że wszyscy chcą oglądać Euro. Mecze odbywają się o godzinie 2 w nocy czasu pekińskiego, więc trudno na drugi dzień wstać i iść do pracy. Oczywiście wypuszczenie wszystkich na urlop nie wchodziło w grę, więc pracownicy zaproponowali, by na czas Euro przesunąć dyżury o jedną godzinę do przodu. W specjalnym piśmie obiecali, że ze wszystkich obowiązków wywiążą się sumiennie. Szef musiał skapitulować.

Mniej szczęścia (i mniej przyjaznego szefa) miał redaktor Bai z pekińskiej gazety. Dodatkowo w czasie Euro wypadają mu nocne dyżury. Kupił więc mały, 8-calowy telewizor i będzie zerkał na mecze w czasie pracy. Jak stwierdził, jego redakcja na tym nie ucierpi - tym bardziej, że w czasie meczów raczej słucha komentarzy, bo na jego telewizorze piłka wygląda jak… ziarnko grochu.