"Rosjanie nie są kosmitami. Trzeba przeorać boisko i wyjść z tego zwycięsko" - powiedział skrzydłowy reprezentacji Polski Kamil Grosicki. Biało-czerwoni zagrają z ekipą "Sbornej" we wtorek na Stadionie Narodowym.

Wiadomo, czym dla polskich kibiców jest mecz z Rosją. Podobnie dla nas, piłkarzy. W takich spotkaniach, jak z Rosją czy Niemcami, trzeba - mówiąc potocznie - zostawić na boisku "flaki". Każdy z nas, na boisku czy ławce rezerwowych, pomoże tego dnia drużynie - zapewnił Grosicki.

Z Rosją zagramy swoje, bo jak zaczniemy kombinować, to wszystko może się zawalić. W pierwszej połowie z Grecją graliśmy bardzo dobrze. W meczu z Rosją trzeba to jakoś podzielić, żeby sił starczyło na całe spotkanie - dodał.

Nasz reprezentant oglądał pierwszy mecz grupowy Rosjan (4:1 z Czechami) i wie, na kogo trzeba szczególnie zwrócić uwagę w drużynie Dicka Advocaata. W piątek Rosjanie bardzo dobrze zagrali w ofensywie. Mają indywidualności - jak Andrieja Arszawina czy Romana Pawluczenkę, który wszedł z ławki i zdobył bramkę. Na tych zawodników trzeba szczególnie uważać. Rosjanie na pewno będą nastawieni ofensywnie, zechcą nas zaatakować, ale my będziemy grać swoje. To, czego uczył nas selekcjoner od 2,5 roku. Rywale są pewni siebie, jednak wydaje mi się, że na Stadionie Narodowym ich zmiażdżymy. Tylko nie możemy ruszyć "na hurra", bo mogą to wykorzystać - powiedział pomocnik reprezentacji Polski.

Grosicki liczy, że dostanie swoją szansę

8 czerwca - w dniu spotkania z Grekami - Grosicki obchodził 24. urodziny. Piłkarz miał wejść na murawę, ale trener Franciszek Smuda ostatecznie nie wpuścił go na boisko. Lewoskrzydłowy wierzy jednak, że podczas Euro 2012 dostanie swoją szansę.

Wierzę, że zagram, po to pracuję na treningach. Jak trener mnie wysłał na rozgrzewkę, to myślałem, że wejdę, ale niestety tak się nie stało. Czerwoną kartkę dostał Wojtek Szczęsny, dlatego trener mnie nie wpuścił. Nie obrażam się, muszę liczyć na szansę w kolejnych meczach. Byłem gotowy do wejścia w 92. minucie. To miała być jedynie zmiana taktyczna, ale i tak szkoda - wyznał Grosicki.