Turniej Euro 2012 dotarł do półmetka i dalej już, niestety, będzie się odbywał bez naszych piłkarzy. Kilkadziesiąt minut dobrej gry w fazie grupowej to jednak za mało, żeby marzyć o europejskich salonach.

A mogło być nieźle. Po dobrym meczu z Rosją zbyt łatwo uwierzyliśmy, ze mecz z Czechami to tylko formalność. Okazało się jeszcze raz, że na wynik trzeba zapracować samemu i nie liczyć na pomoc ze strony kibiców czy nawet Opatrzności. Mówienie o dobrej sytuacji, grze o honor i tym podobnych było czczym gadaniem - tu potrzebne były punkty i gra do upadłego. Nie mam do nikogo pretensji, do siebie także. Stworzyliśmy reprezentację taką, na jaką nas było stać od strony potencjału zawodników, bo od strony materialnej naszym wybrańcom nie brakowało ptasiego mleka. Drużyna i sztab mieli co chcieli, na niczym nie oszczędzano. Trzeba było tylko wygrać choć jeden mecz, obojętnie który, bo los nam sprzyjał; bez żadnych kalkulacji i oglądania się na innych. Nie udało się i skończyło się na ostatnim miejscu w grupie.

To porażka, która boli, a najbardziej szkoda mi kibiców. Mamy fantastycznych kibiców! Widziałem na ulicach, jak bardzo chcieli tego zwycięstwa, to było ogólnonarodowe powstanie. Wszędzie podchodzili do mnie ludzie i pytali: będzie dobrze ? Wierzyłem w to zwycięstwo i chociaż jeden mecz w ćwierćfinale; nie wyszło i pozostał niedosyt, może nawet żal. Skończyliśmy przynajmniej o jeden mecz za wcześnie, a to że poodpadali faworyci nie jest dla mnie żadnym pocieszeniem. EURO 2012 jeszcze się nie skończyło i musimy do końca z podniesioną głową pełnić obowiązki gościnnego gospodarza. Na rozpamiętywanie i rozliczanie przyjdzie czas po finale.