Można nie lubić Cristiano Ronaldo, czasami nawet trzeba. Ale obowiązkiem każdego prawdziwego kibica jest podziwianie sposobu, w jaki gwiazda Realu traktuje piłkę. Dlatego, choć za CR7 nie przepadam, będę wieczorem kibicował Portugalii. Z drugiej strony wiem jednak, że - grająca momentami nudnawo Hiszpania - ten mecz raczej wygra.

Ronaldo i 10 koszulek - takie ciekawostki często pojawiają się przy opisywaniu drużyny Portugalii. Trudno się z tym nie zgodzić - CR7 to gwiazda niekwestionowana, a jego miejsce na Olimpie piłkarskich bogów jest niczym niezagrożone. Jednych przeraża i irytuje, u innych wywołuje gęsią skórkę, gdy tylko zmieni fryzurę.

Ale u wszystkich powoduje szybsze bicie serca, gdy jest w polu karnym. To, co potrafi zrobić z piłką, naprawdę imponuje. Dotychczas na Euro do siatki trafił trzy razy, cztery próby zakończyły się słupkiem. Wiadomo, że sam tych akcji nie wypracowuje, więc na pochwałę zasługuje cała drużyna. Wiadomo też, że jest ona w cieniu gwiazdy. Gdyby nie Ronaldo, Portugalia z Euro mogłaby już dawno odpaść. Tylko czy portugalski tort z wisienką w postaci Ronaldo da radę Hiszpanom?

Dotychczas ekipa Paulo Bento nie wygrała żadnego meczu z wielką europejską firmą. Bo trudno za taką uznać ekipę Holandii, która grała z Portugalczykami w momencie, w którym ambicje i szanse na awans, były na niemal zerowym poziomie. Duńczycy i Czesi to raczej solidne drużyny "środka", a z Niemcami Portugalia nie pokazała nic wielkiego.

A Hiszpanie? Robią swoje. Vicente del Bosque ma tak szeroki i wyrównany skład, że nawet, gdy pozwoli sobie na grę bez napastnika, to ofensywa nic na tym nie traci. Ich taktyka opiera się na setce podań, mozolnym budowaniu akcji, przesuwaniu się pod pole karne i systematycznym kąszeniu rywala. Wszyscy to wiedzą, ale mało kto potrafi znaleźć dobre antidotum na zabójczy, hiszpański jad. Portugalczycy będą musieli liczyć na kontratak, a resztę meczu po prostu...przetrwać.