Do piłki należy podejść jak do mężczyzny - radzi moja sąsiadka. Nigdy przecież nie wiadomo, w którym kierunku piłka się potoczy i czy przy tej zabawie nie strzelimy sobie samobója. Pisanie o piłce jest więc skazane na niepowodzenie i depresję ? Otóż nie. Żadna ze mnie ministra, ale wiem że jak piłka w grze, to wszystko może się zdarzyć. W dodatku ja już wiem, co się zdarzy. I jest to pewność niczym niezachwiana. Prawie...

Drogie Panie. Jeśli należycie do tych kobiet umęczonych kiczem kibicowania, nieustannym wrzaskiem emocji, które Was nie obchodzą, nie popadajcie w rozpacz. Nie jesteście same. Według nie tak dawno publikowanych badań, tylko 44 procent Polaków (obojga płci) jest zachwyconych zorganizowaniem w naszym kraju Euro. Wy, które piłki nożnej nie lubicie i nie rozumiecie, jesteście w większości. A to daje pewien komfort psychiczny…:)

Zwłaszcza, że Euro 2012 skończy się. I to jest bardzo dobra wiadomość. Naprawdę. Jeśli przyjmiemy, że dziś jest 8 czerwca, to impreza wzbudzająca w Was niesmak skończy się za dokładnie za 23 dni.

To daje pole do popisu… Bo:

23 dni jest oceanem czasu, który można przeznaczyć na przyjemności. Albo niespodziewane znajomości. Trafienie na mężczyznę swojego życia jest bardzo prawdopodobne. Poważnie. Są na tym świecie samce, dla których piłka nożna nie istnieje. To naturalni adresaci Waszych względów.

Jeżeli jednak nowe znajomości Was nie pociągają, to te 23 dni możecie zamienić w niczym nie skrępowany czas uwielbienia własną osobą. Ja na przykład zamierzam schudnąć trzy kilogramy. I wydać trochę pieniędzy na najbardziej "niezbędne rzeczy", bo któż mi powie stop?

A tak poważnie, to nieprawda, że kobiety nie lubią piłki. Kobiety lubią piłkę, nie lubią tylko mężczyzn, którzy zamieniają się we wrzeszczące najszkaradniejsze przekleństwa potwory, tchnące dziką nienawiścią do przeciwników ukochanej drużyny. Nie wiadomo zresztą dlaczego, bo te drużyny albo przegrywają w okropnym stylu, albo wygrywają przez tzw. łut szczęścia. Wiem to, bo zrobiłam badania w terenie. Poszłam na mecz, a nawet dwa by poczuć atmosferę stadionu. Poczułam zażenowanie. I to podwójne. Bo przy akompaniamencie plugawych przekleństw nudziłam się śmiertelnie. Piłkarze nie grali tylko przelewali się przez boisko bez składu i ładu.

Dlatego obawiam się, że te zaczynające się wielkie zawody sportowe dla naszych kibiców, bez względu na płeć, skończą jednym wielkim zawodem. I miesiącami roztrząsania co poszło nie tak. I przyśpiewkami - Polacy nic się nie stało...

Ja lubię piłkę, ale nie lubię kibicować naszym… Za często zawodzą.

P.S.

Z wielką przyjemnością odszczekam to wszystko jeśli nasza reprezentacja chociaż w półfinale zagra.

Oby!