Czy wprowadzić dodatkowe kontrole na lotniskach osób przylatujących do Unii Europejskiej z krajów dotkniętych ebolą? To będzie główny temat dzisiejszego spotkania unijnych ministrów zdrowia.

Zdania w sprawie skuteczności tych kontroli na lotniskach w Europie są podzielone. Europejskie Centrum Prewencji i Kontroli Chorób Zakaźnych (ECDC) w Sztokholmie uważa, że najlepszą obroną są kontrole na lotniskach, ale w krajach, gdzie panuje epidemia.

Badanie tutaj, w docelowych lotniskach jest mniej skuteczne - powiedział dziennikarce RMF FM Piotr Kramarz, zastępca dyrektora ECDC. Jego zdaniem potwierdza to doświadczenie z innych epidemii.

Na razie jednak panuje w tej sprawie chaos. Wielka Brytania wprowadziła dodatkowe kontrole pasażerów, przylatujących z Afryki Zachodniej. Pasażerom mierzy się temperaturę, ale najważniejszy jest kwestionariusz, w którym pasażer musi udzielić informacji, czy podróżował w regionie ogarniętym ebolą i czy był narażony na zarażenie wirusem.

Jednak na przykład Belgia, która utrzymuje także bezpośrednie połączenia lotnicze z krajami Afryki Zachodniej, takich dodatkowych badań nie stosuje.

Najbardziej narażone na przeniesienie wirusa są Francja, Belgia i Wielka Brytania, które utrzymują bezpośrednie połączenia lotnicze z krajami, gdzie jest epidemia. Nawet Polska jednak, która nie ma bezpośrednich połączeń, nie jest wolna od ryzyka.

Bardzo trudno jest wykluczyć możliwość infekcji - uważa Kramarz.

Ryzyko przeniesienia wirusa istnieje także podczas ewakuacji osoby chorej. Do tej pory przeprowadzono 17 ewakuacji do USA, Wielkiej Brytanii, Francji, Hiszpanii, Niemiec i Norwegii. Do zarażenia od osoby ewakuowanej doszło w Hiszpanii i Stanach Zjednoczonych.

(j.)